Severus Snape stał przed drzwiami łazienki (swojej, ku ścisłości) i bębnił w nie pięścią. Klaudia już od ponad godziny siedziała zamknięta w łazience. Co ona tam robi, do cholery?! Zabił ją bazyliszek? Swoją drogą, to nie byłoby takie złe. Chociaż raczej nie ma na co liczyć. Ostatniego, o jakim słyszałem, zabił ten głupi Potter. A już tak się cieszyłem, że mam tę dziewczynę z głowy..., pomyślał z mściwą satysfakcją. Mistrz Eliksirów długo jeszcze koczował pod drzwiami, nim te w końcu się otworzyły. Ze środka buchnęły na niego kłęby ciepłej pary i przez chwilę miał biało przed oczami. Kiedy zaczął widzieć normalnie ujrzał przed sobą Klaudię w mundurku obowiązującym w Hogwarcie. Dziewczyna pod wpływem jego spojrzenia zaczęła skubać rękaw szaty.
-Nie pasuje mi, prawda? Wiem, sama się nad tym zastanawiałam, ale...- zaczęła, ale Snape przerwał jej bezceremonialnie.
-Ile czasu można siedzieć w łazience?- Spytał. Nie dał po sobie poznać, że ją usłyszał.- Już myślałem, że utopiłaś się w wannie. Nie, żeby mnie to martwiło- dodał ze swoim słynnym uśmiechem.- Oszczędziłabyś mi tym wielu zmartwień i kłopotów.
I wszedł do wciąż zaparowanej łazienki pozostawiając swoją podopieczną z głupią miną na korytarzu.
Kiedy Klaudia usłyszała szum płynącej wody postanowiła ruszyć się i pozwiedzać prywatne kwatery Snape'a. Salon i swój pokój już widziała- i to dość dokładnie, więc została jej tylko jaskinia lwa... czy też raczej: nietoperza. Powoli nacisnęła klamkę i drzwi jej nauczyciela stanęły otworem. Pokój zaskoczył dziewczynę. Spodziewała się, że będzie urządzony podobnie jak jej, z tą tylko różnicą, że będzie w nim dominować czerń i zieleń. Ale tak nie było.
Pokój był urządzony w ciepłych odcieniach brązu, a zielony stanowił jedynie akcent kolorystyczny. Łóżko też miało kolumienki, ale było co najmniej dwa razy większe, od jej łóżka. Rama była zrobiona z jakiegoś ciemnego drewna- może hebanu? Narzuta miała zielony kolor. Po prawej stronie od wejścia stał kominek, w którym płonął ogień, dwa fotele i wysoki stolik z okrągłym blatem. W drugim rogu stała szafa z dużą ilością szuflad i drzwiczek. Ściany były koloru mlecznej czekolady. Prawie pod każdą z nich stały regały z książkami i ciężkimi woluminami. Półki sięgały aż po sufit. Tylko jedna ściana była od nich wolna. Ta naprzeciw drzwi. Stało pod nią potężne biurko, które ginęło pod stertą papierów.
Całą podłogę pokrywał miękki, puszysty dywan w jednym z tych odcieni zieleni, których Klaudia nie potrafiła nazwać.
Zaciekawiona dziewczyna ruszyła wzdłuż najbliższego regału, zostawiając otwarte drzwi. Wyciągnęła jedną z książek i usiadła na fotelu stojącym najbliżej kominka. Otworzyła tom i przyjrzała się stronie tytułowej. Ozdobny napis głosił: Czarodzieje i czarownice na przestrzeni dziejów. Przewinęła kilka kartek dalej i zaczęła czytać.
Książka była ciekawa. Opowiadała o początkach magicznej społeczności, o wojnach z mugolami i problemach ówczesnych czarodziejów. Lektura wciągnęła ją tak bardzo, że nie zauważała upływu czasu. Czytała właśnie o założycielach Hogwartu, gdy chłodny głos przywrócił ją do rzeczywistości.
-Czy ktoś ci pozwolił wejść do mojego pokoju?- Snape pojawił się nad nią nie wiadomo kiedy i teraz dyszał jej w kark.
Klaudia oprzytomniała natychmiast, gdy tylko spojrzała w czarne tęczówki profesora. Wstała z fotela i obronnym ruchem przycisnęła książkę do piersi.
-A więc?- Zapytał ponownie mężczyzna krzyżując ręce na piersi.- Może łaskawie wytłumaczysz mi czemu grzebiesz w moich rzeczach, co? Dumbledore kazał ci ze mną zamieszkać, ale to nie znaczy, że możesz swobodnie wchodzić do mojej sypialni! A gdybym trzymał tu coś niebezpiecznego? Mogłoby cię zeżreć! Czy ty myślisz, dziewczyno?!
Przez całą jego płomienną przemowę podopieczna patrzyła się tępo w podłogę. Gdy skończył mówić dziewczyna spojrzała mu w oczy.
-Przepraszam, to się więcej nie powtórzy- powiedziała cicho.
-No ja myślę- prychnął Severus.- Teraz wyjdź i idź do salonu. Zaraz podadzą tam śniadanie.
-A czy... czy mogłabym pożyczyć tę książkę?
-Tak, chociaż nie wiem dlaczego się zgadzam. Tylko jej nie zjedz, nie podrzyj, nie pozaginaj rogów, nie wyrywaj kartek, nie polewaj niczym żrącym, nie jedz przy czytaniu, nie poplam okładki i stron, nie wyginaj zbyt mocno grzbietu, nie spal w kominku, nie zgub, nie utop...
-Spokojnie- Klaudia przerwała mu tę wyliczankę z cichym chichotem.- Zrozumiałam. Będzie bezpieczna, obiecuję.
I zanim Mistrz Eliksirów zdążył coś odpowiedzieć dziewczyny już nie było.
Śniadanie minęło spokojnie. Obydwoje starali się być dla siebie mili i uprzejmi (czyli odzywali się tylko wtedy, kiedy musieli). Po posiłku, na który składały się naleśniki z czekoladą, owsianka, kawa i herbata, Severus wstał i spojrzał na dziewczynę z góry.
-Muszę teraz wyjść- oznajmił.- Postaraj się nie zdemolować mi domu. Jeślibyś zgłodniała, albo czegoś potrzebowała- tu skrzywił się nieznacznie- zawołaj Dygotka. To domowy skrzat pracujący w Hogwarcie. Do czasu mojego powrotu możesz korzystać z mojego księgozbioru. ALE- wszystkie książki, jak wrócę, mają leżeć na swoich miejscach w stanie idealnym. Zrozumiałaś?
-Tak- przytaknęła dziewczyna.
-To dobrze- stwierdził i wyszedł.
Klaudia odetchnęła z ulgą. Może i polubiła Seva (jak zaczęła go nazywać w myślach) ale dłuższe wytrzymanie z nim w jednym pokoju zakrawało na cud. Ciekawe, co ma takiego ważnego do zrobienia?, myślała dziewczyna rozsiadając się przed kominkiem. W trakcie czytania książek Severusa popijała czekoladę (na początku czuła się głupi wołając skrzata, ale szybko się do tego przyzwyczaiła).
Zamykała właśnie książkę (przeczytała ją całą), gdy usłyszała jak ktoś wchodzi. Myśląc, żę to Snape, powiedziała idąc ku jego sypialni.
-Tak, tak. Już odkładam twoją książkę. Jest w całości i nie zaznała żadnego uszczerbku na swoim papierowym zdrowiu...
-To miło, że tak dbasz o książki, ale nie przyszedłem tu do nich.
Klaudia podskoczyła i obejrzała się. W wejściu- zamiast Severusa- stał Albus Dumbledore. Wesołe, niebieskie oczy patrzyły na nią zza okularów-połówek.
-Przepraszam, profesorze, ale pomyliłam pana z profesorem Snape'm.
-Hihihi! Domyśliłem się, moja droga- powiedział siadając na jednym z foteli.
Po chwili wahania dziewczyna usiadła na drugim. Obecność dyrektora ją onieśmielała. Mężczyzna popatrzył na nią bystro, zanim się odezwał.
-Przez wyjątkowy przypadek zostałaś uwikłana w pewne sprawy czarodziejów. Jest mi z tego powodu niezmierni przykro, niestety czasu nie da się cofnąć. Naszym obowiązkiem- moim oraz wszystkich członków Zakonu Feniksa- jest sprawić, byś czuła się tutaj swobodnie. A przynajmniej na tyle, na ile jest to możliwe. Dlatego chciałbym ci zaproponować, o ile wyrazisz swoje zainteresowanie, poznanie naszego świata.
Po słowach mężczyzny zapadła cisza. Klaudia myślała intensywnie nad propozycję dyrektora. Złośliwa część jej osobowości podpowiadała jej, żeby odrzucić jego propozycję. Z drugiej strony...
-Chętnie, profesorze.
Dumbledore uśmiechnął się.
-Znakomicie. Jutro zajrzy do ciebie Remus i zabierze do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa, żebyś mogła poznać niektórych jego członków- dodał wstając.- Do zobaczenia, Klaudio. Nie informuj Severusa- niech to będzie dla niego niespodzianka.
Dyrektor wyszedł zostawiając dziewczynę samą z wrednym uśmieszkiem na ustach.
***
Oczami Snape'a
Na Merlina! Co ona robi w tej łazience?! Siedzi tam już ponad godzinę!
-Długo tam jeszcze będziesz siedzieć?! Pośpiesz się, dziewczyno! W przeciwieństwie do ciebie ja mam dzisiaj coś do zrobienia!
Znudziło mu się stanie pod drzwiami, dlatego kiedy Klaudia w końcu wyszła rzucił kąśliwą uwagę, wszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi. I na co ci było to ukrywanie się? Trzeba było od razu iść do tego starego głupca. Przynajmniej nie musiałbym znosić teraz obecności tej dziewczyny, marudził stojąc pod prysznicem.
Kiedy nareszcie wyszedł z łazienki (gorąca woda go uspokajała) zastał dziewczynę w swoim pokoju. Siedziała w jednym z foteli (akurat w tym, który lubił najbardziej!) i czytała grubą książkę. Była tak zaczytana, że nie zauważyła jak staje za nią. Dopiero , gdy się odezwał, zwróciła na niego uwagę.
-Czy ktoś ci pozwolił wejść do mojego pokoju?
Oh... Jak się ucieszył widząc przerażenie w jej oczach! To było jak napicie się Eliksiru Energetycznego- dawało takiego samego kopa. Żeby się wyładować nakrzyczał na nią i wysłał na śniadanie do salonu.
Kiedy przyszedł Klaudia siedziała już przy śniadaniu i piła kawę. Usiadł naprzeciw niej starając się na nią nie patrzeć- nie chciał popsuć sobie tego poranka jeszcze bardziej- zajął się swoim talerzem.
-Dobre te naleśniki. Czy ty?...- próbowała zagadnąć, ale widząc groźne spojrzenie Seva szybko zamilkła.
Po skończonym posiłku stanął za fotelem i przybierając jedną ze swoich najmilszych (w jego mniemaniu, oczywiście) min uprzedził dziewczynę. Powiedział, że wychodzi, udzielił kilka podstawowych informacji i wyszedł łopocząc peleryną.
Gdy wyszedł z zamku na błonia odetchnął świeżym powietrzem. Mimo, że wiosna jeszcze nie do końca nadeszła (wciąż zawzięcie walczyła z zimą o dominację) powietrze było ciepłe i przesycone zapachem krokusów i hiacyntów.
-Merlinie! Co ja takiego zrobiłem, że zostałem pokarany towarzystwem takiej idiotki! Gorzej chyba nie mogłem trafić... Ona przebija nawet Pottera, tego głupka Weasleya i tą zarozumiałą Granger razem wziętych! Ciekawe jak długo będę musiał znosić jej towarzystwo- marudził idąc w kierunku punktu aportacyjnego.
Kiedy był już za bramą przeniósł się w okolice jakiejś ciemnej i ponurej osady- nawet pomimo pięknego poranka. Cisza panująca dookoła sprawiała, że każdy wdech brzmiał nienaturalnie głośno, a chrząknięcie zmieniało się w wystrzał. Severus ruszył pewnym krokiem. Dobrze znał to miejsce i widać było, że ma konkretny cel. Idąc trzymał się bocznych uliczek i ścieżek.
Niedługo potem Snape zatrzymał się przed domkiem stojącym na środku rynku. Kiedyś z pewnością był to ratusz lub inny budynek rządowy. Dziś pełnił jednak zupełnie inną funkcję, choć wciąż pomagał w sprawowaniu władzy. Budynek wyglądał na stary i zaniedbany, choć zachował ślady dawnej świetności. Kolumienki koło drzwi były rzeźbione w roślinne motywy, a same drzwi miały piękne zdobienia, które teraz były ledwo widoczne spod łuszczącej się farby.
Severus uniósł lewą dłoń w geście pozdrowienia i przeszedł przez drzwi, jakby te były tylko iluzją. Znalazł się w przestronnym, wysoko sklepionym hallu połączonym z recepcją. Za ladą nikogo nie było, więc nie niepokojony przez nikogo zagłębił się w jednym z korytarzy. Pomieszczenia, które mijał, nosiły na sobie ślady niedawnego użytkowania. Mężczyzna mijał pokoje przerobione na kuchnie, jadalnie, i inne funkcjonalne pomieszczenia. Mistrz Eliksirów zdawał się nie zwracać na nie uwagi. Zatrzymał się dopiero przed drzwiami na końcu korytarza. Zapukał w nie i czekał.
Po chwili drzwi otworzyły się, choć Snape wcale ich nie dotknął, ukazując wnętrze urządzone z przepychem godnym króla. Na ścianach pyszniły się ciemne boazerie, a podłogę pokrywał perski dywan z grubym włosiem. W całym pokoju pełno było szezlongów, foteli, kanap i pufów. Na środku stał długi, prostokątny stół. Jakaś postać siedziała na jego szczycie, na tle kominka, przez co nie od razu mężczyzna ją poznał.
-Severusie- Voldemort wysyczał jego imię.- Jak miło, że zechciałeś mnie odwiedzić. Tak się bałem, że postanowiłeś mnie porzucić.
Mrożący krew w żyłach śmiech poniósł się echem po pokoju. Nieporuszony Snape wciąż stał w drzwiach, bez żadnego wyrazu na twarzy. Znów wcielał się w rolę szpiega doskonałego i nie mógł sobie pozwolić na ukazywanie emocji.
-Wejdź- usłyszał rozkaz, więc wykonał go posłusznie. Stanął na drugim końcu stołu i pochylił się w ukłonie.
-Mój Panie...
-Panie, panie- przerwał mu zimny głos, przedrzeźniając go.- Gdybym naprawdę był twoim panem nie zniknąłbyś tak nagle i nie ukrywał się tyle czasu.
-Pozwól mi się wytłumaczyć, Panie- poprosił Severus. Widząc przyzwalające skinienie kontynuował.- Wykonywałem rozkazy Dumbledore'a. ?Ten stary głupiec zaczął podejrzewać, że nie jestem mu wierny całkowicie. Ubzdurał sobie, że wystawi mnie próbie, która pokaże po czyjej jestem stronie. Miałem się dać "zdemaskować"- zakreślił cudzysłów w powietrzu- Bellatriks, nie odpowiadać na wezwania Czarnego Pana i zaopiekować się mugolką- skrzywił się wymawiając to słowo. Po chwili ciszy mówił dalej.- Kazał mi nauczyć jej podstawowych zaklęć obronnych i uroków. Musiałem wykonywać jego polecenia, Panie. Nie mogłem sobie pozwolić na ujawnienie się...
-Dosyć- powiedział Voldemort unosząc dłoń.- To wszystko bardzo pięknie brzmi, Severusie, ale nie wyjaśnia, dlaczego kazał pilnować ci tej dziewczyny, o szlamowatej krwi.
-Dumbledore twierdzi, że ona jest niezwykle ważna dla Zakonu- wyjaśnił.- Powiedział, że z jej pomocą może raz na zawsze pokonać Czarnego Pana.
Po jego słowach zapadła cisza. Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać gładził swoje wargi długim palcem, marszcząc w zamyśleniu czoło.
-Dobrze, bardzo dobrze, że mi o tym mówisz. Czy ten wielbiciel szlam dalej Ci ufa?- Poczekał, aż Snape skinie potakująco głową i mówił dalej.- Świetnie. Chwilowo odsuwam cię od wszystkich zadań. Musisz umocnić Dumbledore'a w przekonaniu, że to jemu jesteś wierny.
-Oczywiście, mój Panie- odpowiedział mężczyzna z ukłonem.
-Niestety musisz zostać ukarany, Severusie- dodał z lekkim żalem wyciągając różdżkę.- Nie mógłbyś pozostać bezkarny wobec nieposłuszeństwa, które mi okazałeś nie informując mnie o planach Dumbledore'a... Crucio!
Zaklęcie padło niespodziewanie. Mistrz Eliksirów padł na ziemię, wijąc się z bólu i krzycząc.Z całych sił jakie mu pozostały starał się utrzymać blokady wokół swoich myśli, by Czarny Pan nie wdarł się do jego umysłu.
To wszystko przez tą kretynkę, zdołał pomyśleć, nim zemdlał z wycieńczenia.
________________________________________________________________________
Panie i Panowie- oto kolejny rozdział! :)
Przepraszam, że tak długo się nie pojawiał, ale sami wiecie, że szkoła niekoniecznie jest określana epitetem "przyjemna" ;). Rozdział po długiej przerwie, ale mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy i Wam się spodoba.
W międzyczasie napisałam już kilka "na brudno" więc nie powinno być już takiego zastoju przy publikowaniu ;).
Zapraszam do czytania i pozdrawiam serdecznie.