Również Dumbledore zaczął pojawiać się w komnatach Mistrza Eliksirów. Pod nieobecność profesora uczył i rozmawiał z dziewczyną. Mówili o wszystkim. Klaudia chciała być na bieżąco ze sprawami Zakonu, a dyrektor wypytywał ją o postępy w nauce pojedynkowania.
Była środa- środek tygodnia i dzień wizyty Dumbledore'a. Zwykle był z nim któryś z członków Zakonu Feniksa. Tym razem był to Artur Weasley.
-...ale to niekoniecznie musi być prawda. Śmierciożercy wciąż mogą być aktywni, ale my po prostu o tym nie wiemy- kończył swoją wypowiedź młodszy z mężczyzn.
-Zawsze możemy mieć nadzieję, że tak nie jest. Lepiej wiedzieć co knują, niż żyć w ciągłym strachu przed nieznanym- stwierdziła Klaudia.
-Masz rację, ale wiedza o tym, co przeciwnik chce zrobić niekoniecznie uspokaja człowieka. Czasami, wręcz przeciwnie, można się załamać- stwierdził Albus.
-Ale póki co nie mamy jak tego sprawdzić. Jeśli śmierciożercy działają w jakikolwiek sposób, to nie mamy na to żadnych dowodów.
-A profesor Snape? Przecież on jest naszym szpiegiem "w szeregach wroga", że tak powiem...
-Nie, nic nie mówił. On...
Nie dane było dokończyć Dumbledore'owi, bo drzwi otworzyły się gwałtownie i wpadł przez nie Mistrz Eliksirów. Był zdyszany, jakby przebiegł długi dystans. Rzucił okiem na zebranych i wpadł do swojej sypialni. Po chwili wyszedł z niej w czarnej pelerynie i z maską w dłoni.
-Impreza?- spytał dyrektor.
-Tak. Nie mam zbyt wiele czasu. Mam zajęcia z Puchonami i Krukonami z szóstego roku- powiedział szybko i już go nie było.
-Impreza?- spytała nic nie rozumiejąca Klaudia.
-To taki skrót myślowy- wyjaśnił pan Weasley. Wciąż patrzył na zamknięte drzwi.- Oznacza, że zostało zwołane zebranie. Przez Voldemorta, rzecz jasna.
-Ale dlaczego "impreza"? Przecież to się kojarzy z jakąś rozrywką, zabawą, a...
-Właśnie. Trafiłaś w sedno- stwierdził Dumbledore.- Dla wielu zwolenników Voldemorta takie spotkanie to prawdziwa atrakcja. Na tych zbiórkach często torturuje się, a nawet zabija, bezbronnych mugoli. A jeśli Voldemortowi bardzo się nudzi znęca się nad swoimi poplecznikami, szczególną uwagę poświęcając Severusowi...
-Dlaczego akurat jemu?- dociekała dziewczyna.- Przecież on jest tylko jednym z wielu śmierciożerców.
-I tak, i nie. To prawda, że grono, do którego należy profesor Snape jest bardzo liczne, ale w każdej grupie obowiązuje hierarchia. Severus jest prawą ręką Toma, więc to jego obwinia o każdą nieudaną akcję.
-A co się wtedy dzieje?
-Cóż... delikatnie mówiąc nie obywa się bez kary... Potem, po takim spotkaniu, Severus musi trochę odpocząć...
-Kiedy wróci?- przerwała mu Klaudia. Na samą myśl o torturowaniu Snape'a, któremu w końcu dużo zawdzięczała, robiło jej się słabo.
-W najlepszym razie... za godzinę lub dwie.
-Idę na niego czekać- zdecydowała dziewczyna.
Ledwo to powiedziała wpadła do pokoju, zabrała płaszcz i czapkę i wyszła nie zaszczycając żadnego z mężczyzn spojrzeniem.
***
W tym samym momencie Mistrz Eliksirów stał w kręgu czarnych postaci. Dzisiaj spotykali się na cmentarzu. Był to stary cmentarz z popękanymi grobami i drzewami pozbawionymi liści. W środku okręgu stał on. Voldemort. Nic nie mówił, tylko wodził wzrokiem po zamaskowanych postaciach.
-Cieszę się, że tak licznie przybyliście na to spotkanie- powiedział w końcu.- Część z was nie może być dzisiaj obecna, bo wypełnia dla mnie zadania. Snape- powiedział nagle zwracając się do mężczyzny, który skłonił się pod wpływem spojrzenia jego Pana.- Ty jesteś moim szpiegiem w Hogwarcie. Co Dumbledore chce zrobić z tą dziewczyną?
-Nie wiem tego. On nie mówi mi wszystkiego- napłynął spod maski głos Severusa.- Na razie każe mi ją uczyć magii i sam ją szkoli, zabiera na spotkania Zakonu Feniksa.
-Nadal mieszka z tobą?
-Tak, dlatego uprowadzenie jej jest na razie niemożliwe. Podejrzenie od razu padłoby na mnie.
-Zobaczymy- odparł lakonicznie Voldemort mrużąc oczy.- Jeśli będę chciał ją porwać, to to zrobię. Co dziewczyna potrafi?
-Umie, przynajmniej teoretycznie, pojedynkować się. Jej poziom nauki jest na poziomie uczniów z trzeciego roku.
-Jak wygląda? Wszyscy muszą to wiedzieć- dodał Czarny Pan rozglądając się po śmierciożercach.
Severus przytknął koniec różdżki do skroni, by odjąć ją po chwili. Z jej końca zwisał jakiś srebrzysty strzęp. Snape strząsnął go na środek okręgu i zanim zdążył on upaść na ziemię uderzył w niego srebrzystym promieniem. Na wysokości twarzy zawisła duża obręcz, w której pojawiła się uśmiechnięta postać Klaudii. Kilka czarnych postaci zaśmiało się.
-Przyjrzyjcie się dobrze- rozkazał Voldemort.- To jest osoba, która według Dumbledore'a, pomoże mu nade mną zwyciężyć!
Przez czarne postacie przetoczyła się salwa śmiechu. Czarny Pan również wyszczerzył zęby. Gdy śmiechy ucichły Voldemort znów przemówił.
-Musimy uderzyć na Hogwart. Trzeba odbić tę dziewczynę zanim nauczy się czegoś więcej.
-To nie jest możliwe- wszedł mu w słowo Snape.- Wybacz Panie, że kwestionuję twoje zdanie, ale szkoła jest zbyt dobrze chroniona. Prościej było by przechwycić ją podczas spotkania Zakonu Feniksa. Zwykle odbywa się ono w Norze, a wokół niej nie ma tak silnych zabezpieczeń.
-Dobrze. Masz dać mi znać, kiedy będzie takie spotkanie. Koniec na dziś. Możecie się rozejść.
Śmierciożercy, jeden po drugim, zaczęli się teleportować. Severus, zanim zniknął, skłonił głowę przed Voldemortem. Po chwili Czarny Pan został sam wśród skruszonych nagrobków.
***
Klaudia czekała na Mistrza Eliksirów już od godziny. Mimo, że usiadła w plamie słońca pod drzewem, porządnie zmarzła. Jakby nie patrzeć wciąż panowała zima. Nawet gorąca czekolada- ulubiony napój dziewczyny- nie była w stanie jej rozgrzać.
Klaudia odłożyła kubek na ziemię i oplotła kolana rękami. Czuła, że jeśli Severus zaraz nie wróci, odmrozi sobie palce u rąk i nóg, a nie chciała wrócić do zamku bez swojego nauczyciela.
-Co tutaj robisz?- zagrzmiał czyjś głos nad dziewczyną.
-Czekam na Snape'a- odparła dziewczyna, a gdy uniosła głowę dodała.- O, witam profesorze. Czekałam na pana.
-Czy ty kompletnie zgłupiałaś?! Jest kilka stopni poniżej zera! Mogłaś sobie dupę odmrozić! Długo tu siedzisz?
-Ponad godzinę. A dupę nadal czuję.
-Wstań i nie pyskuj. Musisz się ogrzać zanim dostaniesz odmrożeń. Kto ci w ogóle powiedział, gdzie wyszedłem i kiedy wrócę?- dodał wciąż wściekły pomagając podnieść się swojej podopiecznej.
-Profesor Dumbledore i pan Weasley. Oj!...
Te ostatnie słowo było w pełni uzasadnione, bo gdy Klaudia wstała nogi odmówiły jej posłuszeństwa i upadłaby, gdyby nie szybka reakcja nauczyciela. Zdążył złapać ją za ramię, nim zwaliła się na ziemię.
-Co się stało?
-Troszkę nie czuję lewej nogi. Za długo siedziałam w jednej pozycji.
-Dasz radę iść?
Podopieczna wzruszyła ramionami. Puściła profesorka i spróbowała stanąć prosto. Gdy jej się to udało uśmiechnęła się lekko i zrobiła krok naprzód. Nie przewidziała, że się przewróci, więc nie zdążyła się niczego złapać. Wpadła twarzą w dużą zaspę śniegu. Sevcio zachichotał złośliwie, ale pomógł jej wstać, po czym bez ceregieli wziął ją na ręce. Klaudia pisnęła głośno.
-Pff! Aleś ty ciężka! Może trzeba by było odstawić ciasteczka?- dodał uśmiechając się złośliwie.
-Nie przesadzaj! Na pewno nie jestem aż tak ciężka, po prostu ty nie masz...
-Klaudia!- przerwał jej chóralny okrzyk. Gdy odwróciła głowę zobaczyła Freda i George'a stojących na schodach prowadzących do zamku.
-Cześć chłopaki!- przywitała się dziewczyna machając im ręką.- Coś się stało?
-Nam nie- zaczął George przyglądając się jej oczami wielkimi jak spodki.- ale...
-...ale tobie najwyraźniej tak-dokończył za niego Fred.
-Mi? Dlaczego?
-No... Dlaczego ON cię niesie?- George nie krył oburzenia.
-Chcesz to mogę ci ją oddać- warknął Snape, ale przerwał, gdy spojrzał na dziewczynę.
-Proszę dać sobie spokój, profesorze. Snape niesie mnie- zwróciła się do bliźniaków- bo trochę... no dobra, BARDZO zmarzłam na dworze i nie czuję nóg. Nie dałam rady zrobić nawet jednego kroku, więc żeby przyśpieszyć powrót do zamku profesor wziął mnie na ręce. I tyle.
-No dobra... Ale wszystko ok? To nie jest nic poważnego?- dociekał chłopak.
-Nie. Ale dziękuję, że się martwisz- dodała Klaudia z uśmiechem, na co George zarumienił się.
-W takim razie my spadamy. Transmutacja, rozumiesz. Na razie!- pożegnał się Fred i odszedł, praktycznie holując za sobą brata.
W dalszej drodze do lochów nie spotkali już nikogo. Marudząc Snape ułożył dziewczynę na kanapie przy kominku i przykrył kocem. Na chwilę wyszedł z pokoju, a gdy wrócił trzymał w ręce fiolkę z jakimś mętnym eliksirem.
-To eliksir pieprzowy- powiedział podając go swojej podopiecznej.- Wypij go, to od razu poczujesz się lepiej.
Klaudia nieufnie wzięła fiolkę i wypiła jej zawartość. Kiedy wypiła wszystko odrzuciła od siebie fiolkę.
-Wstrętne, okropne, niedobre!
-To eliksir pieprzowy, czego się spodziewałaś?
-Czekolady?
Severus przewrócił oczami. Usiadł w fotelu i zagłębił się w lekturze. Panująca wokół cisza i ciepło sprawiły, że dziewczyna zrobiła się senna. Powieki coraz częściej jej opadały i coraz więcej trudu kosztowało ją podniesienie ich. W końcu przegrała tę bezowocną walkę- pozwoliła powiekom opaść i zasnęła.
-Nic nie gadasz- zauważył w końcu Snape nie odrywając spojrzenia od książki.- Mózg ci całkowicie zamarzł na dworze?
Gdy nie otrzymał odpowiedzi spojrzał na Klaudię. Obraźliwe słowa, które cisnęły mu się na usta, zastygły w nich. Widząc śpiącą dziewczynę uśmiechnął się lekko. Wstał z fotela, wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoju.
Jutro zrobię jej kazanie, obiecał sobie kładąc Klaudię na łóżku i przykrywając kołdrą. Chwilę stał i patrzył na jej uśpioną twarz. Myślał o słowach Lupina. A jeśli miał on trochę racji? Wiedząc, że ma coś ważnego do przekazania wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Udał się do swojej komnaty i za pomocą proszka Fiuu przeniósł się do gabinetu Dumbledore'a. Albus siedział za biurkiem i pisał list.
-Witaj, Severusie- przywitał się dyrektor nie przestając pisać.- Usiądź, proszę. Muszę to dokończyć.
Mistrz Eliksirów wykonał polecenie krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Kiedy Dumbledore pisał Snape rozglądał się po dobrze mu znanym gabinecie. Tylko Fawks wyłamywał się z obrazka- nie siedział na żerdzi, tylko na biurku i patrzył bursztynowymi oczami na gościa.
-Przepraszam, że musiałeś czekać- powiedział starszy mężczyzna odkładając na bok list i pióro.- W jakiej sprawie do mnie przyszedłeś?
-Jak wiesz miałem dzisiaj "imprezkę". Didżej zdecydował, że trzeba trochę namieszać. Chce porwać Klaudię, kiedy będzie na zebraniu Zakonu Feniksa.
-Co cię podkusiło, żeby nazwać Voldemorta didżejem?- zapytał Dumbledore z trudem opanowując śmiech.
-Naprawdę skupiasz się na takim szczególe? Może lepiej zastanowisz się nad tym, jak zapewnić dziewczynie bezpieczeństwo?
-Zastanawiam sę nad tym od samego początku, Severusie. I nie umiem wymyślić nic ponad to, co już zrobiłem. Umieszczenie jej z tobą wydało mi się najlepsze. Masz na nią oko, uczysz ją... i w pewnym sensie dajesz jej poczucie bezpieczeństwa, stabilności. Fred i George- tak, wiem że spędza z nimi dużo czasu- dają jej przyjaźń, której potrzebuje każdy z nas.
-To i tak mało- przerwał mu Sevcio.- Na nią poluje VOLDEMORT, nie Kubuś Puchatek.
-Zdaję sobie z tego sprawę- odparł spokojnie dyrektor.- Ale co mógłbym jeszcze zrobić? Nie zamknę jej w złotej klatce i nie wyrzucę klucza.
-Szkoda. Może to byłoby najlepsze wyjście.
Przez chwilę panowała cisza, podczas której Severus starał się patrzeć wszędzie, byle nie na mężczyznę za biurkiem.
-Masz zamiar jej powiedzieć?- spytał w końcu patrząc prosto w niebieskie oczy Albusa.
-Tak. Uważam, że powinna być świadoma wiszącego nad nią niebezpieczeństwa. Będzie miała większe szanse na przeżycie, jeśli zda sobie sprawę co jej grozi. Musisz z nią więcej pracować- dodał po chwili.- Ćwicz z nią nowe zaklęcia i uroki. Jeszcze dzisiaj dostarczę ci listę zaklęć, które na pewno będzie musiała opanować, na przykład Expecto Patronum...
-To akurat umie- stwierdził Sevcio. Widząc niedowierzanie Dumbledore'a dodał.- Niedawno zaprezentowała te zaklęcie.
-Co jest jej patronusem?
-Tygrys.
-Hmm... Ciekawe, ciekawe...- zamyślił się srebrnowłosy mężczyzna.
-Naprawdę sądzisz, że ona pokona Czarnego Pana?- Snape przerwał mu rozmyślania.
-O tak. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Może nie dokona tego całkiem sama, ale na pewno w tym pomoże.
-Skoro tak twierdzisz- odparł młodszy mężczyzna wstając.- Muszę już iść. Dziewczyna spała, ale mogła się już obudzić- dodał. Podszedł do kominka i stojąc jedną nogą w płomieniach odwrócił się do Dumbledore'a.- Ty jej o tym powiesz. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Po chwili czarna peleryna naczelnego postrachu Hogwartu zniknęła w szmaragdowych płomieniach.
Kuchnia powoli zapełniała się ludźmi. Byli już wszyscy Weasleyowie, Harry, Hermiona, Tonks, Lupin i Hagrid, a nowe osoby wciąż dochodziły. To zebranie Zakonu Feniksa nie było planowane; zostało powołane w celu poinformowania tych ludzi o czymś ważnym. Oni jednak zachowywali się jak na spotkaniu towarzyskim: dyskutowali, śmiali się i żartowali. Zupełnie nie są przygotowani na to, co mają usłyszeć, pomyślał Dumbledore kręcąc lekko głową.
Była pierwsza w nocy, kiedy wszyscy- oprócz Severusa i Klaudii- pozajmowali swoje miejsca. Gdy Albus wstał głosy zaczęły stopniowo cichnąć.
-Dziękuję wam, że zdołaliście przybyć na to spotkanie. Skoro już wszyscy są...
-Nie ma jeszcze Klaudii i Snape'a- zauważył George wchodząc dyrektorowi w słowo.
-Oni nie zostali powiadomieni o dzisiejszym spotkaniu. Sprawa, którą chcę z wami omówić, dotyczy właśnie tych dwojga- dodał Albus. Spojrzał po twarzach zebranych i kontynuował.- Jak każdy z was wie Klaudia i Severus musieli uciec przed Greyback'iem. Profesor Snape wrócił do roli szpiega i dziś... doniósł mi niezwykłe informacje. Voldemort ma zamiar uprowadzić dziewczynę, ponieważ uważa ją za zagrożenie dla siebie.
-Ale przecież ona nie jest zagrożeniem!- oburzyła się Tonks. Jej włosy zrobiły się bordowe.- Przecież to zwykła nastolatka! Chyba, że czegoś nam nie powiedziałeś...
-Niestety muszę ci przyznać rację, Nimfadoro- powiedział dyrektor zamykając oczy i przyciskając palce do skroni.- Jeśli się nie pomyliłem, a taka opcja jest naprawdę mało prawdopodobna, Klaudia jest potomkinią Merlina. W czystej linii. Jej praprapradziadek był wnukiem Merlina. Według moich obserwacji dziewczyna posiada ogromną czarodziejską moc, która jeszcze się nie objawiła. Voldemort widocznie zdaje sobie z tego sprawę, przynajmniej częściowo. Ale to nie jest najgorsze...
-Co może być gorsze od tego?- zapytał Hagrid.
Dumbledore odjął palce od twarzy i otworzył oczy. Zwykle pogodny wzrok błagał teraz o przebaczenie wszystkich obecnych.
-To, że musimy pozwolić Voldemortowi porwać dziewczynę.
________________________________________________________________________________
Witajcie! ;*
Przepraszam, że tak długo nie pisałam... Mam nadzieję, że ten blog ma jeszcze chociaż jednego czytelnika... To co myślą bohaterzy będę teraz "kolorować" na niebiesko. Będzie można lepiej odróżnić ich myśli xD.
Raczej nie spodziewaliście się takiego obrotu sprawy, zgadłam? ;) Trochę Wam pogmatwam całą tą historię. Ale obiecuję, że tylko troszeczkę ;*.
Nowy rozdział postaram się wrzucić za niedługo. Obiecuję!
Dobranoc kochani ;*.
-Co tutaj robisz?- zagrzmiał czyjś głos nad dziewczyną.
-Czekam na Snape'a- odparła dziewczyna, a gdy uniosła głowę dodała.- O, witam profesorze. Czekałam na pana.
-Czy ty kompletnie zgłupiałaś?! Jest kilka stopni poniżej zera! Mogłaś sobie dupę odmrozić! Długo tu siedzisz?
-Ponad godzinę. A dupę nadal czuję.
-Wstań i nie pyskuj. Musisz się ogrzać zanim dostaniesz odmrożeń. Kto ci w ogóle powiedział, gdzie wyszedłem i kiedy wrócę?- dodał wciąż wściekły pomagając podnieść się swojej podopiecznej.
-Profesor Dumbledore i pan Weasley. Oj!...
Te ostatnie słowo było w pełni uzasadnione, bo gdy Klaudia wstała nogi odmówiły jej posłuszeństwa i upadłaby, gdyby nie szybka reakcja nauczyciela. Zdążył złapać ją za ramię, nim zwaliła się na ziemię.
-Co się stało?
-Troszkę nie czuję lewej nogi. Za długo siedziałam w jednej pozycji.
-Dasz radę iść?
Podopieczna wzruszyła ramionami. Puściła profesorka i spróbowała stanąć prosto. Gdy jej się to udało uśmiechnęła się lekko i zrobiła krok naprzód. Nie przewidziała, że się przewróci, więc nie zdążyła się niczego złapać. Wpadła twarzą w dużą zaspę śniegu. Sevcio zachichotał złośliwie, ale pomógł jej wstać, po czym bez ceregieli wziął ją na ręce. Klaudia pisnęła głośno.
-Pff! Aleś ty ciężka! Może trzeba by było odstawić ciasteczka?- dodał uśmiechając się złośliwie.
-Nie przesadzaj! Na pewno nie jestem aż tak ciężka, po prostu ty nie masz...
-Klaudia!- przerwał jej chóralny okrzyk. Gdy odwróciła głowę zobaczyła Freda i George'a stojących na schodach prowadzących do zamku.
-Cześć chłopaki!- przywitała się dziewczyna machając im ręką.- Coś się stało?
-Nam nie- zaczął George przyglądając się jej oczami wielkimi jak spodki.- ale...
-...ale tobie najwyraźniej tak-dokończył za niego Fred.
-Mi? Dlaczego?
-No... Dlaczego ON cię niesie?- George nie krył oburzenia.
-Chcesz to mogę ci ją oddać- warknął Snape, ale przerwał, gdy spojrzał na dziewczynę.
-Proszę dać sobie spokój, profesorze. Snape niesie mnie- zwróciła się do bliźniaków- bo trochę... no dobra, BARDZO zmarzłam na dworze i nie czuję nóg. Nie dałam rady zrobić nawet jednego kroku, więc żeby przyśpieszyć powrót do zamku profesor wziął mnie na ręce. I tyle.
-No dobra... Ale wszystko ok? To nie jest nic poważnego?- dociekał chłopak.
-Nie. Ale dziękuję, że się martwisz- dodała Klaudia z uśmiechem, na co George zarumienił się.
-W takim razie my spadamy. Transmutacja, rozumiesz. Na razie!- pożegnał się Fred i odszedł, praktycznie holując za sobą brata.
W dalszej drodze do lochów nie spotkali już nikogo. Marudząc Snape ułożył dziewczynę na kanapie przy kominku i przykrył kocem. Na chwilę wyszedł z pokoju, a gdy wrócił trzymał w ręce fiolkę z jakimś mętnym eliksirem.
-To eliksir pieprzowy- powiedział podając go swojej podopiecznej.- Wypij go, to od razu poczujesz się lepiej.
Klaudia nieufnie wzięła fiolkę i wypiła jej zawartość. Kiedy wypiła wszystko odrzuciła od siebie fiolkę.
-Wstrętne, okropne, niedobre!
-To eliksir pieprzowy, czego się spodziewałaś?
-Czekolady?
Severus przewrócił oczami. Usiadł w fotelu i zagłębił się w lekturze. Panująca wokół cisza i ciepło sprawiły, że dziewczyna zrobiła się senna. Powieki coraz częściej jej opadały i coraz więcej trudu kosztowało ją podniesienie ich. W końcu przegrała tę bezowocną walkę- pozwoliła powiekom opaść i zasnęła.
-Nic nie gadasz- zauważył w końcu Snape nie odrywając spojrzenia od książki.- Mózg ci całkowicie zamarzł na dworze?
Gdy nie otrzymał odpowiedzi spojrzał na Klaudię. Obraźliwe słowa, które cisnęły mu się na usta, zastygły w nich. Widząc śpiącą dziewczynę uśmiechnął się lekko. Wstał z fotela, wziął ją na ręce i zaniósł do jej pokoju.
Jutro zrobię jej kazanie, obiecał sobie kładąc Klaudię na łóżku i przykrywając kołdrą. Chwilę stał i patrzył na jej uśpioną twarz. Myślał o słowach Lupina. A jeśli miał on trochę racji? Wiedząc, że ma coś ważnego do przekazania wyszedł z pokoju i zamknął za sobą drzwi. Udał się do swojej komnaty i za pomocą proszka Fiuu przeniósł się do gabinetu Dumbledore'a. Albus siedział za biurkiem i pisał list.
-Witaj, Severusie- przywitał się dyrektor nie przestając pisać.- Usiądź, proszę. Muszę to dokończyć.
Mistrz Eliksirów wykonał polecenie krzywiąc się przy tym niemiłosiernie. Kiedy Dumbledore pisał Snape rozglądał się po dobrze mu znanym gabinecie. Tylko Fawks wyłamywał się z obrazka- nie siedział na żerdzi, tylko na biurku i patrzył bursztynowymi oczami na gościa.
-Przepraszam, że musiałeś czekać- powiedział starszy mężczyzna odkładając na bok list i pióro.- W jakiej sprawie do mnie przyszedłeś?
-Jak wiesz miałem dzisiaj "imprezkę". Didżej zdecydował, że trzeba trochę namieszać. Chce porwać Klaudię, kiedy będzie na zebraniu Zakonu Feniksa.
-Co cię podkusiło, żeby nazwać Voldemorta didżejem?- zapytał Dumbledore z trudem opanowując śmiech.
-Naprawdę skupiasz się na takim szczególe? Może lepiej zastanowisz się nad tym, jak zapewnić dziewczynie bezpieczeństwo?
-Zastanawiam sę nad tym od samego początku, Severusie. I nie umiem wymyślić nic ponad to, co już zrobiłem. Umieszczenie jej z tobą wydało mi się najlepsze. Masz na nią oko, uczysz ją... i w pewnym sensie dajesz jej poczucie bezpieczeństwa, stabilności. Fred i George- tak, wiem że spędza z nimi dużo czasu- dają jej przyjaźń, której potrzebuje każdy z nas.
-To i tak mało- przerwał mu Sevcio.- Na nią poluje VOLDEMORT, nie Kubuś Puchatek.
-Zdaję sobie z tego sprawę- odparł spokojnie dyrektor.- Ale co mógłbym jeszcze zrobić? Nie zamknę jej w złotej klatce i nie wyrzucę klucza.
-Szkoda. Może to byłoby najlepsze wyjście.
Przez chwilę panowała cisza, podczas której Severus starał się patrzeć wszędzie, byle nie na mężczyznę za biurkiem.
-Masz zamiar jej powiedzieć?- spytał w końcu patrząc prosto w niebieskie oczy Albusa.
-Tak. Uważam, że powinna być świadoma wiszącego nad nią niebezpieczeństwa. Będzie miała większe szanse na przeżycie, jeśli zda sobie sprawę co jej grozi. Musisz z nią więcej pracować- dodał po chwili.- Ćwicz z nią nowe zaklęcia i uroki. Jeszcze dzisiaj dostarczę ci listę zaklęć, które na pewno będzie musiała opanować, na przykład Expecto Patronum...
-To akurat umie- stwierdził Sevcio. Widząc niedowierzanie Dumbledore'a dodał.- Niedawno zaprezentowała te zaklęcie.
-Co jest jej patronusem?
-Tygrys.
-Hmm... Ciekawe, ciekawe...- zamyślił się srebrnowłosy mężczyzna.
-Naprawdę sądzisz, że ona pokona Czarnego Pana?- Snape przerwał mu rozmyślania.
-O tak. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Może nie dokona tego całkiem sama, ale na pewno w tym pomoże.
-Skoro tak twierdzisz- odparł młodszy mężczyzna wstając.- Muszę już iść. Dziewczyna spała, ale mogła się już obudzić- dodał. Podszedł do kominka i stojąc jedną nogą w płomieniach odwrócił się do Dumbledore'a.- Ty jej o tym powiesz. Nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Po chwili czarna peleryna naczelnego postrachu Hogwartu zniknęła w szmaragdowych płomieniach.
***
Kuchnia powoli zapełniała się ludźmi. Byli już wszyscy Weasleyowie, Harry, Hermiona, Tonks, Lupin i Hagrid, a nowe osoby wciąż dochodziły. To zebranie Zakonu Feniksa nie było planowane; zostało powołane w celu poinformowania tych ludzi o czymś ważnym. Oni jednak zachowywali się jak na spotkaniu towarzyskim: dyskutowali, śmiali się i żartowali. Zupełnie nie są przygotowani na to, co mają usłyszeć, pomyślał Dumbledore kręcąc lekko głową.
Była pierwsza w nocy, kiedy wszyscy- oprócz Severusa i Klaudii- pozajmowali swoje miejsca. Gdy Albus wstał głosy zaczęły stopniowo cichnąć.
-Dziękuję wam, że zdołaliście przybyć na to spotkanie. Skoro już wszyscy są...
-Nie ma jeszcze Klaudii i Snape'a- zauważył George wchodząc dyrektorowi w słowo.
-Oni nie zostali powiadomieni o dzisiejszym spotkaniu. Sprawa, którą chcę z wami omówić, dotyczy właśnie tych dwojga- dodał Albus. Spojrzał po twarzach zebranych i kontynuował.- Jak każdy z was wie Klaudia i Severus musieli uciec przed Greyback'iem. Profesor Snape wrócił do roli szpiega i dziś... doniósł mi niezwykłe informacje. Voldemort ma zamiar uprowadzić dziewczynę, ponieważ uważa ją za zagrożenie dla siebie.
-Ale przecież ona nie jest zagrożeniem!- oburzyła się Tonks. Jej włosy zrobiły się bordowe.- Przecież to zwykła nastolatka! Chyba, że czegoś nam nie powiedziałeś...
-Niestety muszę ci przyznać rację, Nimfadoro- powiedział dyrektor zamykając oczy i przyciskając palce do skroni.- Jeśli się nie pomyliłem, a taka opcja jest naprawdę mało prawdopodobna, Klaudia jest potomkinią Merlina. W czystej linii. Jej praprapradziadek był wnukiem Merlina. Według moich obserwacji dziewczyna posiada ogromną czarodziejską moc, która jeszcze się nie objawiła. Voldemort widocznie zdaje sobie z tego sprawę, przynajmniej częściowo. Ale to nie jest najgorsze...
-Co może być gorsze od tego?- zapytał Hagrid.
Dumbledore odjął palce od twarzy i otworzył oczy. Zwykle pogodny wzrok błagał teraz o przebaczenie wszystkich obecnych.
-To, że musimy pozwolić Voldemortowi porwać dziewczynę.
________________________________________________________________________________
Witajcie! ;*
Przepraszam, że tak długo nie pisałam... Mam nadzieję, że ten blog ma jeszcze chociaż jednego czytelnika... To co myślą bohaterzy będę teraz "kolorować" na niebiesko. Będzie można lepiej odróżnić ich myśli xD.
Raczej nie spodziewaliście się takiego obrotu sprawy, zgadłam? ;) Trochę Wam pogmatwam całą tą historię. Ale obiecuję, że tylko troszeczkę ;*.
Nowy rozdział postaram się wrzucić za niedługo. Obiecuję!
Dobranoc kochani ;*.