piątek, 27 grudnia 2013

Rozdział 13

 Snape nie miał zamiaru czekać do rana z rozmową, jaką planował przeprowadzić z Lupinem. Wpadł do swojego pokoju i otworzył drzwi szafy. Wyjął z niej białą koszulę i czarne spodnie- pierwsze rzeczy, jakie nawinęły się pod rękę. Przebrał się w nie i zatknął różdżkę za pasek. Wrzucił zielony proszek w ogień płonący w kominku i płomienie zabarwiły się na szmaragdowo.
 -Nora!- Krzyknął wchodząc do kominka.
 Już po chwili znalazł się w obcej, a jednak dobrze mu znanej kuchni. Z początku myślał, że jest sam, ale głos Molly przeczył temu stwierdzeniu.
 -Severus? Co tu robisz o tej porze?- Zapytała kobieta wstając z fotela, w którym siedziała.
 -Szukam Lupina.
 -Ale dlaczego to nie może poczekać do rana? Stało się coś?
 -Tak. Muszę go zabić- dodał obnażając żółte zęby, niczym pies.
 -Co takiego zrobił?
 -Powiesz mi, gdzie on jest, czy nie?!- Nie wytrzymał Snape.
 -On... Nie ma go tu- wyjąkała Molly kładąc rękę na sercu.- Z tego co wiem... jest u siebie w domu... Ale naprawdę, Severusie...
 Nie dane jej było dokończyć, bo Mistrz Eliksirów wybiegł z domu trzaskając przy tym drzwiami. Teleportował się tuż za polem ochronnych zaklęć otaczających Norę.

***

 Niemal w tym samym momencie na zielonych wzgórzach Walii pojawił się mężczyzna z chmurnym wyrazem twarzy. Przybysz rozejrzał się uważnie po okolicy. Po chwili ruszył prosto do małego domku stojącym na wzgórzu obok.
 W świetle księżyca domek wydawał się skrzyć. Jego białe ściany wyglądały jak posypane brokatem, a dach przypominał kolorem gorzką czekoladę. Snape zdawał się jednak obojętny na otaczające go piękno. Z różdżką w ręce kierował się prosto do drzwi. Po chwili błysnęło i drzwi stanęły otworem. Mężczyzna przeszedł przez próg i znalazł się w skromnie urządzonym salonie. W kominku wciąż płonął ogień, a na stoliku leżała filiżanka po kawie.
 Severus omiótł pokój spojrzeniem.
 -Homenum revelio- szepnął machnąwszy różdżką. Mówił cicho, bo na razie nie chciał nikogo obudzić.
 Zaklęcie, które rzucił, pokazało mu, że w domu jest tylko jedna osoba- spała w sypialni na piętrze. Mężczyzna bez wahania poszedł na górę. Odnalazł odpowiednie drzwi i otworzył je tak gwałtownie, że trzasnęły o ścianę. Postać leżąca na łóżku przewróciła się na drugi bok, ale się nie obudziła. Mistrz Eliksirów warknął niczym pies. Wyczarował strumień wody i oblał nim śpiącego mężczyznę.
 -Co jest?...- Zaczął poszkodowany ocierając wodę z twarzy.
 -Nic. Chciałem sobie tylko uciąć z tobą pogawędkę, Lupin.
 -I to nie mogło poczekać do rana?- Zapytał Remus siadając na łóżku.
 -Nie. Przez ciebie też nie mogłem się wyspać. Uznaj tę pobudkę. jako zadośćuczynienie.
 -Co się stało?- Teraz mężczyzna był już całkowicie rozbudzony.
 -Czemu powiedziałeś jej, że za tym wszystkim stoi Voldemort?!- Snape już nie mówił. tylko krzyczał.
 -Aaa... Chodzi ci o Klaudię?
 -A myślisz, że o kogo? Puszka pigmejsiego?! Przez to. co jej powiedziałeś miała koszmary! Krzyczała tak głośno. że jakbym spał, to bym się obudził! I to twoja wina! Opowiedziałeś jej o Voldemorcie, o tym co on...
 -Odpowiadałem na pytania. które zadawała- odparł spokojnie Lupin.- Chciała wiedzieć kto za tym wszystkim stoi. I miała rację. Mądrze jest znać osobę, z którą będzie się kiedyś walczyć. Poza tym odniosłem dziwne wrażenie, że próbujesz tę dziewczynę trzymać pod kloszem. Zrozum, Severusie, to nie jest małe dziecko...
 -Nie, to ty zrozum! Przez ciebie jej psychika może pójść w diabły! Wiesz co mi powiedziała? "On musi zginąć. Voldemort"! Tak nie myślą nastolatki. Ona ma całe życie przed sobą, a może je zmarnować z takiego głupiego powodu...
 -To jest jej życie i ma prawo decydować co z nim zrobi- zaprotestował Remus. Do jego tonu wkradła się ostra nuta.- Zapomniałeś co sam robiłeś w jej wieku? Próbując ją chronić przed...
 -Ja jej nie chronię!- Ryknął Snape. Z różdżki, którą wciąż ściskał w ręce, wyleciały srebrne iskry.- Próbuję jej tylko oszczędzić bólu i nieszczęść! Myślisz, że jak zareaguje, gdy się dowie, że jej koszmar był prawdą?!
 -A co się jej śniło?- Zaniepokoił się mężczyzna.
 -Że Śmierciożercy torturowali i zabili jej rodzinę!
 -Ale to przecież nie prawda...
 -Prawda- mruknął Snape z nagłą rezygnacją w głosie. Widząc nierozumne spojrzenie czarodzieja dodał.- Czarny Pan zwołał nas wczoraj. Kilku jego popleczników przyprowadziło rodziców i siostry Klaudii. Mieliśmy "imprezę". Każdy z nas musiał ich torturować.
 -Kto ich zabił?
 -Ja- prawie wyszeptał profesor.- Ale zrobiłem im tym przysługę. Bellatriks miała się właśnie przyłączyć.
 Po słowach Mistrza Eliksirów zapadła cisza. Sevcio opadł na stojący niedaleko fotel i zakrył twarz w dłoniach. Remus przygryzł wargę, jakby toczył zawzięty pojedynek sam ze sobą. W końcu chyba coś postanowił, bo wstał i podszedł do Snape'a. Spojrzał na niego niepewnie i po chwili wahania położył rękę na jego ramieniu.
 -Nic nie mogłeś zrobić- powiedział cicho zaciskając palce.- Nie mogłeś ich uratować...
 -Mogłem, ale tego nie zrobiłem- powiedział Severus głosem przytłumionym przez dłonie.- Zachowałem się jak tchórz. Zamiast uwolnić niewinnych ludzi zabiłem ich.
 -Gdybyś próbował ich uratować zdemaskowałbyś się i sam zginął.
 -Ona jest podobna do Lili, prawda?- Zagadnął Lupin ni z gruszki, ni z pietruszki. Gdy Snape nie zareagował dodał:- Nie mówię, że z wyglądu. Z charakteru. Są tak samo uparte, zawzięte i radosne- mogłem się o tym przekonać rozmawiając z Klaudią. No i mają taki sam wyraz oczu...
 -Skończ- powiedział Snape wstając.- Ona nie jest podobna do Lili. Lili miała zielone oczy, a...
 -... a Klaudia ma niebieskie- dokończył za niego młodszy mężczyzna.- Nie słuchałeś tego co mówiłem? Ona NIE WYGLĄDA, ale ZACHOWUJE SIĘ tak jak ona. Może to dlatego próbujesz ją chronić?- Dopowiedział Remus po chwili ciszy patrząc uważnie na Mistrza Eliksirów.
 -Możesz sprecyzować?
 -Dobrze. Klaudia jest w pewnym sensie podobna do Lili. Wszyscy wiedzą, że ty ją koch... ekhm... bardzo lubiłeś. Może... z tą dziewczyną jest podobnie?
 -Ja jej nie kocham.
 -Nie to miałem na myśli- kąciki ust Lupina powędrowały do góry.- Może przez to, że jest taka podobna starasz się, może nieświadomie, chronić ją od niebezpieczeństw. Troszczysz się o nią, to widać, a tego nie robisz dla byle kogo. Może traktujesz ją... jak córkę?
 W czarnych oczach Severusa coś się zmieniło. Trwało to tylko chwilkę, ale zdawało się, że Remus to zauważył, bo jego oblicze pokraśniało z zadowolenia. Naczelny postrach Hogwartu wyprostował się i spojrzał na czarodzieja stojącego przed nim, jak na coś obrzydliwego.
 -Nie mam córki i nigdy nie będę mieć- powiedział i wyszedł z pokoju.
 Po chwili dało się słyszeć trzaskanie drzwiami. To Snape opuścił dom.

***

 Było wczesne popołudnie. Klaudia siedziała w swoim pokoju razem z Fredem i George'm, i pomagała im odrabiać lekcje.
 -Ten referat z eliksirów jest piekielnie trudny...- stwierdził Fred odrzucając od siebie podręcznik.
 -Bez przesady. Zastosowania skórki drzemiotki* są bardzo proste- stwierdziła Klaudia wertując książkę Snape'a.
 -Dla kogo proste, dla tego proste- wymruczał chłopak,- Poza tym łatwo ci mówić; mając Snape'a za opiekuna pewnie wiesz wszystko o eliksirach.
 -Niekoniecznie wszystko, ale dużo. Ale nie dzięki niemu. Całą wiedzę zawdzięczam książkom. Snape czasem tylko coś wytłumaczy, jak czegoś nie wiem.
 -To i tak dobrze- stwierdził George.- Tobie przynajmniej tłumaczy. Nam tylko zadaje prace domowe i wydaje polecenia.
 -Taki jego urok osobisty- wyznała dziewczyna puszczając bliźniakom oczko.
 Przez chwilę w pokoju było słychać tylko śmiechy i chichy. Zadania dokończono w zdecydowanie lepszym nastroju. Kiedy książki przestały być potrzebne cała trójka udała się do salonu i zasiadła przed kominkiem.
 -Dygotku!- Zawołała Klaudia. Już po chwili przed nimi aportował się skrzat domowy. Miał oklapłe uszy i duże, piwne oczy.
 -Dzień dobry pani, witam szlachetnych panów- zaskrzeczał kłaniając się.
 -Mógłbyś przynieść nam trzy kubki gorącej czekolady?
 -Oczywiście, sir- odparł i zniknął z suchym trzaskiem.
 -Masz swojego skrzata? Nieźle... -Fred wciąż wpatrywał się w miejsce, w którym zniknął Dygotek.
 -On nie jest mój, tylko Severusa, ale ponieważ z nim mieszkam mnie też wolno go wołać.
 Chłopcy spojrzeli na nią i pokiwali głowami. Po chwili skrzat powrócił i podał im parujący kubek. Gdy już każdy miał swój napój Fred i George zaczęli żartować. Opowiadali o figlach, które już spłatali i o tych, które dopiero mieli zamiar wywinąć.
 -To nasz ostatni semestr w Hogwarcie, więc musimy zrobić coś megafajnego dla naszego ulubionego nauczyciela- powiedział w pewnym momencie Geoge poruszając zabawnie brwiami, czym wywołał śmiech u Klaudii.- Myśleliśmy, żeby podmienić mu szaty na damskie...
 -... ale nie mamy dojścia do jego szafy- dokończył Fred.- Potem pomyśleliśmy, że łaszki może wyrzucić. Chcemy mu dać coś, co sprawi, że długo będzie o nas pamiętać.
 -Ozdóbcie jego klasę kwiatkami i serduszkami. Pokocha was za to- powiedziała Klaudia.
 Fred i George parsknęli w swoje kubki.
 -Ciekawy pomysł. Na pewno warty rozważenia- pochwalił George, na co dziewczyna zarumieniła się mocno.
 -Jeśli wcielicie go w życie osobiście dopilnuję, żeby wasze dzieci i wnuki nie zdały owutemów- dobiegł ich ziny głos spod drzwi.
 Bliźniacy podskoczyli w fotelach oblewając się czekoladą. Dziewczyna za to odwróciła się spokojnie i spojrzała na Snape'a.
 -Cześć. Długo tu stoisz?
 -Wystarczająco długo, żeby usłyszeć co ciekawsze fragmenty waszej rozmowy.
 -Jasne. Następnym razem uprzedź mnie, że przyszedłeś. Wtedy nie będziesz musiał nas słuchać.
 Obaj chłopcy patrzyli ze zdziwieniem na scenkę rozgrywającą się przed nimi. Klaudia rozmawiała ze starym nietoperzem NORMALNIE?!
 -To my już pójdziemy...- zaczął Fred, ale dziewczyna przerwała mu.
 -Daj spokój. Przecież odrobiliście lekcje i w ogóle. Chcecie zagrać ze mną w szachy?
 Chłopcy przytaknęli więc ich koleżanka poszła po grę. Gdy wróciła spojrzała zdziwiona na Severusa, który wciąż stał w tym samym miejscu i mierzył piegowatych rudzielców wzrokiem.
 -Masz zamiar tu stać przez cały wieczór? Może usiądziesz z nami?- Miny bliźniaków jednoznacznie mówiły, co o tym sądzą, ale żaden z nich się nie odezwał.
 -Nie, dziękuję. Nie mam zamiaru oglądać, jak para nastolatków nieudolnie ze sobą flirtuje- dodał z szyderczą nutką w głosie.
 Co ciekawe po tym stwierdzeniu Klaudia i... George zaczerwienili się aż po cebulki włosów.
 -Daruj sobie. Nie chcesz, to nie musisz z nami siedzieć- odezwała się dziewczyna uprzedzając George'e, który już otwierał usta.
 -Jakbyś robiła mi łaskę, że mnie zapraszasz. Pragnę ci przypomnieć, że to moje komnaty, a ty mieszkasz tu tylko dlatego, że Dumbledore kazał mi się tobą opiekować...
 -Może, ale to moi przyjaciele i mam prawo ich tu zaprosić. Zwłaszcza, że już odrobili lekcje z ELIKSIRÓW- ten wyraz wymówiła z naciskiem- a ja nauczyłam się nowych zaklęć. Więc wybacz, ale teraz zagramy.
 Gdy Klaudia skończyła mówić usiadła koło bliźniaków i zaczęła rozkładać szachy. Snape postał jeszcze chwilę, po czym wzniósł oczy do nieba (w tym wypadku sufitu, co nieco zepsuło efekt) i zniknął za drzwiami swojej sypialni.
 -Jak ty z nim rozmawiasz?- Spytał George przesuwając swoją królową.- Gdybyśmy my się tak do niego zwracali dostalibyśmy szlaban do końca życia! A na ciebie nawet nie krzyczy.
 -Sama się nad tym zastanawiałam- odparła dziewczyna.- I stwierdziłam, że po prostu się do mnie przyzwyczaił. W sensie... Przywykł do mojej obecności i mojego zachowania. Ja też poznałam go już na tyle, żeby wiedzieć na ile mogę sobie pozwolić. A i tak dzisiaj przegięłam. Dobrze, że był w dobrym humorze.
 -Żartujesz sobie?! Przecież on wyglądał jak bazyliszek!
 -Wierz mi, to jest jedno z jego łagodniejszych wcieleń- powiedziała Klaudia ze śmiechem.
 W sumie w szachy grali ponad pięć razy. Prym wiódł Fred. Jako nagrodę za zwycięstwo- wygrał 5 z 6 rund- dostał balonową gumę Drooblesa.
 Jak to zwykle bywa przy dobrej zabawie czas mijał całej trójce bardzo szybko. Nim się spostrzegli zbliżała się godzina policyjna i młodzi Gryfoni musieli biec do swojego dormitorium.
 -Na razie. Przyjdźcie jeszcze kiedyś- powiedziała dziewczyna przytulając obu chłopców.
 -Jasne, że przyjdziemy- zapewnił ją Fred.- Musimy wykręcić jakiś numer temu staremu nietoperzowi. Cześć!- Dodał znikając za drzwiami.
 -Ja też już muszę iść- powiedział George jakby... z lekkim żalem?- Dobranoc, kolorowych snów.
 I- ku zaskoczeniu dziewczyny- pocałował ją delikatnie w policzek. Klaudia (po raz kolejny tego dnia) pokryła się rumieńcem. Nim zdążyła coś powiedzieć chłopak również zniknął za drzwiami.
 -Słodkie, że aż mdli- zakpił jakiś głos zza dziewczyny.
 -Nikt ci nie kazał podglądać. Chcesz czegoś konkretnego, czy przyszedłeś się tylko ponarzekać?
 -Ja nie narzekam. Chciałem ci tylko przypomnieć, że dziś wieczorem mieliśmy ćwiczyć zaklęcia obronne.
 -Dobrze, chodźmy.
 Severus zmierzył swoją podopieczną przeszywającym spojrzeniem, obrócił się na pięcie i ruszył do swojego pokoju. W sypialni podszedł do regału z książkami stojącego najbliżej drzwi i stuknął w niego różdżką. Regał odskoczył i ukazał schodki prowadzące w dół. Snape przepuścił Klaudię przodem. Sam, zanim ruszył jej śladem, zasunął szafkę ukrywając w ten sposób tajne przejście. Schodami dochodziło się do dużej sali. Z sufitu zwieszały się kule na łańcuchach w wielkości piłek plażowych, a w rogu pokoju stała duża skrzynia.
 -Stań na środku- polecił Sevcio.
 Dziewczyna usłuchała polecenia. Stanęła we wskazanym miejscu z różdżką w dłoni.
 -Najpierw poćwiczymy zaklęcia przydatne w pojedynkach- powiedział profesorek stając naprzeciwko niej.- Przygotuj się. Raz, dwa, trzy...
 -Expelliarmus!
 Zaklęcie było dobrze wymierzone, ale Severus zdążył uskoczyć w bok. Po chwili to on posłał serię zaklęć w dziewczynę. Przez jakiś czas Snape i Klaudia tańczyli ten dziwny taniec. Świetliste groty i obroty- wszystko to przypominało kosmiczny balet. Kiedy trening dobiegł końca oboje byli wyczerpani. Bez słowa ruszyli z powrotem.
 Klaudii sił starczyło tylko na szybki prysznic i dojście do łóżka. Zasnęła zanim zdążyła przykryć się kołdrą.

_______________________________________________________________________________

*drzemiotka- ssak, z wyglądu podobny do modliszki. Różni się od niej ubarwieniem (od turkusowej do granatowej) i trzema kolcami po obu stronach tułowia. Jej skóra jest stosowana przy eliksirach stosujących znikanie i leczących grypę. Oczów drzemiotki używa się w medycynie, a wywar z kolców pomaga zabliźnić się ranom i niemal całkowicie redukuje ryzyko powstania blizn (Newt Skamander Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć, wydanie uzupełnione).

Kochani!
Przepraszam, że publikuję dopiero teraz... Jako jedyne wytłumaczenie mogę podać egzaminy próbne i przedświąteczną gorączkę.
Mimo wszystko mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba ^^. Nie wiem czy mi się udał, ale... z rozmowy Severusa i Lupina jestem dumna ;).
Pozostawiam Wam możliwość ocenienia reszty.
Buziaki ;*.

sobota, 30 listopada 2013

Rozdział 12

 Kolejne dni mijały Klaudii miło i przyjemnie. Zaledwie w ciągu tygodnia zdążyła poznać wszystkich członków Zakonu Feniksa, a z niektórymi nawet się zaprzyjaźniła. Dużo czasu spędzała razem z Fredem i George'm. Wspólnie śmiali się z wygłupów Tonks, odgnamiali ogród i zjeżdżali na sankach po śniegu.
 W ciągu dnia Klaudii prawie w ogóle nie było w Hogwarcie. Do swojego pokoju w komnatach Snape'a wracała jedynie na noc, przez co rzadko widywała swojego nauczyciela. Ale jej- w przeciwieństwie do Mistrza Eliksirów- nie przeszkadzało to za bardzo. Wręcz przeciwnie- już nie musiała znosić nieustannych obelg i pomiatania sobą.
 Skoro już mowa o Sevie... Od kiedy Klaudia zaczęła spędzać całe dnie z bliźniakami mężczyzna przestał zachowywać się normalnie. Zwykłe dla niego napady złego humoru zdarzały się rzadziej, ale jeśli już wybuchnął był bardzo nieprzyjemny.Wiele osób uważało, że to "ta dziewczyna tak na niego działa". Może to i prawda? W końcu była osobą, która mu pomogła, gdy włóczył się po Polsce jako kot.
 Ale zostawmy rozważania nad tym co było i skupmy się na tym, co jest teraz.
 dawno wybił już północ, kiedy Klaudia przekroczyła próg Hogwartu. Było bardzo późno- i ona o tym wiedziała- ale co mogła poradzić na to, że przyjęcie pożegnalne ferii trwało tak długo? To nie moja wina, myślała dziewczyna kierując swoje kroki ku lochom. To przez Freda i George'a. Gdyby nie ich głupie pomysły... Wiedziała jednak, że w kłótni ze Snape'm będzie to słaby argument.
 Ostrożnie otworzyła drzwi, za którymi były kwatery Severusa. Chciała chyłkiem prześlizgnąć się do swojego pokoju, ale po zaledwie dwóch krokach zamarła. Nie była przygotowana na to, co zobaczyła.
 Fotel, stojący zwykle koło kominka, został przeniesiony przed drzwi, w których stała Klaudia i był zwrócony przodem do nich. Siedział na nim Mistrz Eliksirów. Miał zmiętą szatę i spał. U jego stóp leżała butelka (sądząc po zapachu) jakiegoś alkoholu. Dziewczyna nie zdołała powstrzymać uśmiechu, który wpełzł jej na usta. Po cichu poszła do łazienki i już po chwili wróciła z ogromnym, czerwonym kocem. Ostrożnie podeszła do śpiącego profesora i przykryła go. Oddaliła się zaledwie kilka kroków, gdy usłyszała jak ją woła.
 -Wróć.
 Klaudia- chcąc, nie chcąc- zawróciła i stanęła przed Snape'm.Mężczyzna miał otwarte oczy, wciąż jeszcze zamglone snem. Nadal był przykryty kocem.
 -Zapomniałaś gdzie mieszkasz? A może już ci się tutaj nie podoba?
 Gdy dziewczyna nie odpowiedziała wstał gwałtownie i ryknął:
 -Odkąd poznałaś te bachory z Zakonu cały dzień cię nie ma! Włóczysz się z nimi i Merlin raczy wiedzieć, co jeszcze robisz!! Nie będę tego dłużej tolerował! Dumbledore kazał mi się tobą zaopiekować i uczyć podstaw samoobrony, a ty to wszystko utrudniasz! Jak mam dbać o twoje bezpieczeństwo, kiedy nie wiem gdzie jesteś?! Jak mam cię uczyć pojedynków, jeśli cały dzień cię nie ma?! Jak...
 -Daj już spokój!- Przerwała mu Klaudia.- Wbrew wszystkiemu to jest moje życie i nikt nie będzie mi mówił, co mam robić!
 -I tu się zdziwisz! Jutro siedzisz cały dzień w domu! A jak ci coś nie pasuje to idź do dyrektora!- Dodał celując palcem w drzwi.
 Klaudia była zbyt zszokowana, żeby coś powiedzieć. Odwróciła się tylko na pięcie i pobiegła do swojego pokoju. Z hukiem zatrzasnęła drzwi i rzuciła się na łóżko. Nie wiedząc kiedy zaczęła szlochać w poduszkę, aż zmorzył ją sen.

 Severus wyrzucał sobie, jak źle potraktował dziewczynę. Chciał porozmawiać z nią o tym na spokojnie, ale widocznie jego wybuchowy charakter- i butelka Ognistej- miał swoje zdanie. Profesor długo nie mógł zasnąć, a gdy mu się to wreszcie udało wiercił się niespokojnie.

***

 Następnego dnia do Hogwartu zaczęli napływać uczniowie wracający z ferii świątecznych. Mury szkoły znów zaczęły tętnić gwarem rozmów. Severus w ciągu kilku godzin odjął uczniom ponad sto punktów. Nie chciał się przyznać do tego- nawet przed samym sobą- ale bał się spotkania z Klaudią. Nie wiedział, jak ma się zachować po wczorajszej kłótni, dlatego już od rana krążył niby nietoperz po szkolnych korytarzach.
 Klaudia obudziła się dopiero przed południem. Zdziwiła się, gdy zobaczyła jak długo spała. Niespiesznie wzięła mundurek obowiązujący w Hogwarcie i udała się do łazienki. Po długiej i gorącej kąpieli- podczas której nikt jej nie przeszkadzał- zjadła śniadanie. Była w trakcie dokładni naleśników, gdy drzwi łączące gabinet Mistrza Eliksirów i salon otwarły się. Dziewczyna odruchowo wyciągnęła różdżkę i skierowała ją w przybysza.
 -Masz niezły refleks- pochwalił ją Lupin.
 -Dziękuję- powiedziała odkładając różdżkę na stół.- Proszę, niech pan usiądzie.
 Mężczyzna zamknął za sobą drzwi i usiadł naprzeciwko Klaudii.
 -Jak tam wczorajsza impreza w Norze? Słyszałem, że nieźle się bawiliście- zagadnął, nalewając sobie kawy.
 -Było super! Szkoda, że pana tam nie było. Fred i George odpalili fajerwerki, a później pokazywali nam swoje najnowsze gadżety ze sklepu...
 Dziewczyna długo opowiadała o wydarzeniach wczorajszego dnia, pomijając bardziej "grzeszne" kawałki. Gdy skończyła mówić Lupin odezwał się.
 -Czyli nieźle zabalowaliście. A powiedz mi, jak zareagował Severus kiedy wczoraj przyszłaś? Domyślam się, że był wniebowzięty- dodał z uśmiechem.
 -Oczywiście. Był w tak dobrym nastroju, że zrobił mi wykład- dodała krzywiąc się.- Mówił coś, że codziennie gdzieś znikam, a on nie może mnie pilnować, tak jak mu to kazał robić Dumbledore. Wspominał też, że nie uczę się regularnie zaklęć obronnych, które mogą mi się przydać. Albo coś takiego...
 Po słowach dziewczyny zapadła cisza, podczas której Remus patrzył się na ogień płonący w kominku.
 -Wiesz- odezwał się po chwili ostrożnie dobierając słowa.- On może mieć trochę racji. Nie, posłuchaj mnie. Postaw się w jego sytuacji. Albus kazał mu dbać o twoje bezpieczeństwo i uczyć cię zaklęć obronnych- i mądrze zrobił. Snape umie się pojedynkować. A ty- zamiast mu w tym pomóc- utrudniasz to. Severus będzie mógł cię chronić tylko jeśli będzie wiedział, gdzie jesteś.
 -Może i coś w tym jest, ale z drugiej strony to podpada pod ograniczanie mi wolności.
 -Można to tak odebrać. Ale pomyśl- wolisz umieć się obronić i mieć ograniczoną wolność, czy być nieograniczaną przez cokolwiek, ale bezbronną?
 -No dobra, przekonał mnie pan- stwierdziła zrezygnowana Klaudia dźgając naleśniki widelcem.
 -Remus- odparł, a widząc zdezorientowane spojrzenie dziewczyny dodał z uśmiechem.- Mam na imię Remus.

***

 Ten pierwszy dzień szkoły dłużył się wszystkim niemiłosiernie. Klaudia siedziała w swoim pokoju i patrzyła się bezmyślnie w sufit. Profesorek zakazał jej ruszania się gdziekolwiek poza jego komnaty, więc dziewczyna nudziła się cały dzień. Snape wcale nie miał się lepiej. Uczniowie należący do Zakonu szczególnie dali mu się we znaki na tych pierwszych lekcjach. Prym wśród nich wiedli Fred i George- jak zwykle. Kiedy wreszcie nadszedł wieczór Snape wrócił do swojego gabinetu. Był zmęczony tym pierwszym dniem nauki. Całkiem zapomniał, jak to jest użerać się z bandą takich przygłupich...
 -Cześć. Nie wiedziałam, że przyszedłeś.
 Klaudia stała oparta o drzwi i bawiła się różdżką patrząc uważnie na swojego nauczyciela.
 -Jak widać już jestem- odparł zgryźliwie. Nadal jej nie polubił.- Mam nadzieję, że robiłaś dzisiaj coś pożytecznego?
 -Tak- a widząc uniesione brwi Severusa dodała.- Znalazłam u ciebie w pokoju książkę z zaklęciami. Nudziło mi się, więc ją wzięłam. Nauczyłam się Accio, Reparo, Reducto...
 -Pokarz- przerwał jej mężczyzna.
 Dziewczyna wystąpiła na środek pokoju. Wycelowała różdżką w czarne pióro leżące koło Seva i zawołała:
 -Accio!
 Pióro posłusznie poderwało się i wylądowało na wyciągniętej ręce dziewczyny. Klaudia ponownie skierowała różdżkę w wybrany cel. Tym razem jej ofiarą miała stać się półka z książkami.
 -Reducto!
 Eksplozja wstrząsnęła całym gabinetem. Jak to dobrze, że rzuciłem zaklęcie wyciszające na swoje komnaty, pomyślał Severus strącając kawałki drewna z biurka.
 -Reparo!- Krzyknęła Klaudia ponownie i już po chwili wszystko było naprawione.
 -Całkiem dobrze, ale to są zaklęcia na poziomie pierwszej klasy- stwierdził profesorek.- Każdy to potrafi. Uczyłaś się może czegoś trudniejszego?
 W odpowiedzi jego podopieczna wymamrotała coś niezrozumiale.
 -Możesz powtórzyć? Tylko tym razem głośniej, bo nie było cię słychać.
 -No...- zaczęła łamiąc sobie palce.- Bo ja... próbowałam... Próbowałam wyczarować Patronusa, ale...
 -To nie twój poziom- wtrącił od razu, uczynny jak zwykle, Mistrz Eliksirów.- To jest na poziomie owutemów, jak nie później. Udało ci się wyczarować chociaż mgiełkę?
 -Tak- odparła prawie szeptem.
 -Pokarz.
 Przez chwilę panowała cisza. W tej ciszy Klaudia podniosła drżącą ręką różdżkę.
 -Expecto patronum- powiedziała.
 Natychmiast z końca jej różdżki wystrzeliło coś srebrnobiałego. Nie dało się tego zidentyfikować, bo zniknęło zbyt szybko. Można było tylko zauważyć, że jest to jakieś duże zwierze.
 -O czym pomyślałaś?- Głos, którym wypowiedziano to zdanie był ochrypły i przebrzmiewało w nim niedowierzanie.
 -O tym, jak po raz pierwszy zobaczyłam Hogwart.
 Snape śmiał się tak długo, że Klaudia obawiała się, czy na pewno jej nauczyciel jest zdrowy na umyśle. Gdy się wreszcie uspokoił spojrzał na dziewczynę, jak na coś niezbyt mądrego.
 -To jest naprawdę szczęśliwe wspomnienie- stwierdził z ironią w głosie.- Nie miałaś innego?
 -Wydawało mi się, że jest wystarczające- zaperzyła się.
 -Nie doczytałaś, że to ma być BARDZO SZCZĘŚLIWE wspomnienie? Żeby wyczarować Patronusa trzeba długo ćwiczyć i mocno skupić się na wspomnieniu.  Jeśli czujesz się na siłach, to znajdź inne wspomnienie i spróbuj jeszcze raz- dodał po chwili ciszy.
 Dziewczyna zamknęła oczy. W skupieniu zacisnęła pięści. Trwała tak chwilę, aż w końcu- wciąż nie otwierając oczu- wyciągnęła przed siebie różdżkę.
 -Expecto patronum!
 Tym razem z końca jej różdżki wypłynął biały tygrys. Nie rozwiał się, tylko stanął przed Snape'm i czekał. Klaudia otworzyła oczy. Jej wzrok od razu padł na Patronusa. Gdy go zobaczyła uśmiechnęła się lekko.
 -I co?- Spytała Severusa.
 -Nawet nieźle. Mi udało się za pierwszym podejściem- dodał i poszedł do swojego pokoju.
 Klaudia opuściła różdżkę i jej patronus- tygrys rozwiał się w oparach srebrzystobiałej mgły.

***

 Ten wieczór obył się beż kłótni Klaudii z Sevem. Dziewczyna była mu w pewnym stopniu wdzięczna za to, że docenił jej zaklęcia. Snape wciąż był pod wrażeniem dokonań dziewczyny- żeby wyczarować Patronusa za drugim podejściem? W tym wieku?
 W czasie kolacji rozmawiali całkiem normalnie. Klaudia wypytywała o świat czarodziejów, a Severus- mniej lub bardziej dokładnie- odpowiadał na jej pytania. Po skończonym posiłku dziewczyna powiedziała "Dobranoc" i udała się do swojego pokoju. Niespiesznie przebrała się w piżamę i ułożyła w łóżku. Zapaliła koniec różdżki i zaczęła czytać książkę poświęconą transmutacji ludzkiej. Szczególnie zwróciła uwagę, na rozdział poświęcony animagom. Nie czytała jednak długo, bo już po chwili zmorzył ją sen.
 Severus tymczasem siedział przy biurku i sprawdzał prace domowe uczniów. Nie było to miłe zajęcie. Co drugie wypracowanie nadawało się tylko do kosza., a cała reszta była niewiele lepsza.
 Było już dobrze po północy, gdy uszu Snape'a dobiegły czyjeś krzyki i płacz. Mężczyzna zerwał się zza biurka i wyciągnął różdżkę. Uniósł ją i wyszedł na korytarz. Tutaj lamenty przybrały na sile. Dobiegały... z pokoju Klaudii? Severus przeraził się nie na żarty. Co takiego musiało się stać, żeby dziewczyna aż tak krzyczała? Z rozmachem otworzył drzwi i wpadł do jej pokoju. To co zobaczył zbiło go nieco z tropu.
 Klaudia miotała się w pościeli jak oszalała. Kopała i zaciskała pięści. Co jakiś czas przez jej krzyki przedzierał się głośny szloch. Perliste łzy płynęły nieprzerwanie po policzkach.
 Mężczyzna- nie zastanawiając się długo- podbiegł do niej. Usiadł na łóżku i nieporadnie dotknął ramienia swojej podopiecznej- nie do końca wiedział, jak ma się zachować. Gdy Klaudia poczuła jego dotyk drgnęła i przestała krzyczeć. Powoli otworzyła załzawione oczy i spojrzała na Snape'a spod sklejonych rzęs. Kiedy go rozpoznała zerwała się i przytuliła do zszokowanego mężczyzny. Po chwili znowu zaczęła płakać. Severus ostrożnie przytulił ją, odchrząknął, po czym spytał starając się brzmieć normalnie.
 -Co się stało?
 -Ś-ś-śmierciożercy- wydusiła z siebie.-Oni... t-torturowali m-moją rodzinę-ę, a p-potem ich z-zabili!- Wyjąkała znów zalewając się łzami i wtulając w szatę czarodzieja.
 -Och, ty głupia idiotko, to był tylko sen! Wszystko jest dobrze... Moja szata nadaje się tylko do prania... Oj, no przestań już! Nic się nie stało... To był tylko koszmar, rozumiesz? Halo! Czy coś dociera do tego pustego łba?! Daj se siana, dziewczyno! Zakon się nimi zajmuje, są bezpieczni. Czego nie można powiedzieć o tobie; jak jutro oprzytomniejesz, to się policzymy...
 Snape próbował pocieszyć dziewczynę, ale niezbyt mu się to udawało. Głaszcząc ją po włosach próbował przemówić jej do rozsądku, ale nie mógł powstrzymać się od wyzywania i wygrażania Klaudii. Gdyby tego nie zrobił nie byłby sobą! Długo trwało, nim wreszcie dziewczyna odkleiła się od niego. Nie patrzyła na mężczyznę, tylko wpatrywała się w dal.
 -Nareszcie. Już myślałem, że nigdy nie przestaniesz- zaczął marudzić Snape.- Zniszczyłaś mi szatę. To była moja ulubio...
 -On musi zginąć- przerwała mu dziewczyna. Zdawała się go w ogóle nie słuchać.
 -Kto?
 -Voldemort- a widząc dziwne spojrzenie Severusa dodała.- To on stoi za tym wszystkim, prawda? Za atakiem Bellatriks i Greyback'a.
 -Skąd...?
 -Remus mi powiedział.
 Już ja sobie porozmawiam z Lupinem. zezłościł się Snape. To przez niego miałem tę małą atrakcję! Nic nie powiedział na głos, tylko wstał z zamiarem wyjścia z pokoju.
 -On musi zginąć- powtórzyła Klaudia, gdy mężczyzna był już przy drzwiach.
 Severus spojrzał na nią przez ramię.
 -Wszyscy tego chcemy- powiedział i wyszedł.

________________________________________________________________________________

Witajcie, kochani!
Przepraszam, że dopiero teraz, ale wiecie jak to jest: szkoła nie radość ;).
Mam nadzieję, że rozdział choć troszkę się Wam spodoba. Jak najszybciej postaram się dodać następny.
Dobranoc i miłego czytania ;*.


niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 11

 Severus zaczął powoli odzyskiwać przytomność. Pod palcami czuł miękki materiał, który mógł być kołdrą. Wokół unosiło się ciepłe powietrze, zmieszane z przyjemnym zapachem starych książek i palonego drewna. Mężczyzna uchylił powieki i zobaczył sufit swojego pokoju. Jestem w domu, pomyślał z przekąsem. Spróbował się podnieść, choć przy każdym ruchu, jaki wykonał, lekki ból w klatce piersiowej przeradzał się w ostre kłucie. Udało mu się usiąść, ale czyjeś ręce natychmiast popchnęły go na poduszki.
 -Masz leżeć. I nawet nie próbuj wstawać, bo unieruchomię cie zaklęciem- dodała Klaudia, kiedy Snape już próbował się podnieść.
 Mężczyzna skrzywił się i opadł na poduszki. Po chwili poczuł, jak dziewczyna kładzie zimny kompres na jego gorące czoło.
 -Co się stało?- Spytał, gdy cisza między nimi zaczęła się przedłużać. Nawet jego przeraził głos, którym wypowiedział to zdanie: cichy i ochrypły od długiego krzyku.
 -Filch znalazł cię za bramą Hogwartu. Jak tylko cię zobaczył, pobiegł po Dumbledore'a (Chyba "pokuśtykał".). Dyrektor lewitował cię na nosze i przyniósł tutaj. Wyglądałeś... strasznie- opowiadała dalej Klaudia.- Szaty całe w strzępach i skąpane we krwi. Twarz blada, jak u trupa, a ręce i nogi pocięte czymś ostrym. Myślałam, że nie żyjesz. Dumbledore położył cię tutaj i kazał mi się tobą zająć.
 Gdy skończyła mówić Snape skrzywił się nie tylko z bólu. Świetnie! KOCHAM Albusa! Żeby kazać komuś się mną opiekować?!Do reszty zdziwaczał! Chociaż... może znajdę przyjemną stronę, w tak głupim rozkazie?... Przy tej ostatniej myśli paskudny uśmiech zagościł na jego twarzy. /w tym samym momencie jego twarz zaatakowały szpileczki bólu. Profesorek wciągnął z sykiem powietrze.
 -Co się stało? Jak się czujesz?- Zapytała natychmiast dziewczyna patrząc na niego z przestrachem.
 -A myślisz, że jak ja się czuję?- Severus odpowiedział pytaniem na pytanie. Mówił cicho, bo jego zdarte gardło nie nadawało się do krzyku.- Wyobraź sobie, że ktoś tnie ci nożem skórę i wsypuje sól w rany. Zapewniam cię, że po czymś takim nie będziesz się mnie pytać, jak się czuję. A teraz- dodał, bo jego podopieczna już otwierała usta, żeby coś powiedzieć.- podaj mi książkę z szafki nocnej i wezwij Albusa. Muszę z nim porozmawiać.
 -Nie jestem twoją służącą!- Zaperzyła się Klaudia.
 -Może i nie jesteś, ale jak sama stwierdziłaś Dumbledore kazał ci się mną opiekować. I jeśli nie chcesz, żebym zszedł na zawał sięgając po tę książkę bądź tak łaskawa i zrób to o co cię prosiłem.
 Dziewczyna pufnęła z bezsilnej złości. Podała mu książkę i wyszła poszukać Dumbledore'a. Znalazła go na wieży astronomicznej. Stał oparty o barierkę i wpatrywał się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. Kiedy usłyszał za sobą kroki odwrócił się.
 -Oh, to ty Klaudia- powiedział na jej widok.- Co cię do mnie sprowadza, moja droga?
 -Dzień dobry, profesorze. Profesor Snape się obudził i prosił, żebym pana sprowadziła.
 -Oczywiście, prowadź.
 Klaudia poprowadziła Albusa do komnat Severusa. Otworzyła drzwi jego sypialni i przepuściła dyrektora przodem. Siwowłosy mężczyzna podszedł do łóżka Snape'a i oparł się o jedną z kolumienek.
 -Obudziłeś się. Byłeś w tak poważnym stanie, że nie spodziewałem się, że dzisiaj odzyskasz przytomność.
 -Przykro mi, że cię rozczarowałem- powiedział zjadliwie Severus, po czym zwrócił się do Klaudii.- Wyjdź stąd, dorośli muszą porozmawiać.
 -O czym? O Ognistej Whisky?- Zakpiła dziewczyna.
 -Nawet jeśli, to nie powinno cię to interesować. Zrób coś pożytecznego i poukładaj klasami pergaminy z mojego biurka w gabinecie.
 Nie doczekał się odpowiedzi. Zamiast niej otrzymał głośne trzaśnięcie drzwiami i kilka przekleństw.
 -Nie możesz być dla niej choć trochę milszy? Co ona ci takiego zrobiła, że ją tak traktujesz?- Spytał Dumbledore.
 -Wystarczy, że istnieje- mruknął Mistrz Eliksirów.- Spotkałem się dzisiaj z Voldemortem- dodał. Chciał mieć tą rozmowę jak najszybciej z głowy.
 -Tak, domyśliłem się tego- westchnął dyrektor.- W takim stanie mogłeś wrócić tylko...
 -Możesz mi nie przerywać? Nie uśmiecha mi się słuchanie twojego ględzenia. Więc, jak już mówiłem, spotkałem się z Czarnym Panem- kontynuował.- Ucięliśmy sobie całkiem miłą pogawędkę. Powiedziałem mu, że na twoje polecenie miałem dać się "zdemaskować" Bellatriks. Potem kazałeś mi się ukryć wśród mugoli i nie reagować na wezwania Sam-Wiesz-Kogo. Miałem zaprzyjaźnić się z pewną dziewczyną z mugolskiej rodziny i nauczyć ją magii. Powiedziałem też, że według ciebie ta mugolka może pokonać Czarnego Pana.
 -Zdajesz sobie sprawę, że naraziłeś Klaudię na wielkie niebezpieczeństwo?- Spytał Dumbledore uciskając nasadę nosa.
 -Tak. Ale co takiego, twoim zdaniem, miałem mu powiedzieć? Że nie jestem mu wierny i cały czas z nim pogrywałem? Ale by się ucieszył!- Zakpił drugi czarodziej.
 Albus spojrzał na niego ciężkim wzrokiem.
 -To nie jest temat do żartów. Jakie ci wydał rozkazy?
 -Odsunął mnie od wszystkich działań. Chce, żebym przekonał cię, że możesz mi ufać.
 -Wypełnij jego rozkaz. Informuj mnie o wszystkim co ci powie- rzekł wstając. Był już przy drzwiach, gdy obrócił się i dodał.- Miej oko na tą dziewczynę.
 I wyszedł.
 Snape zamknął oczy i wypuścił ze świstem powietrze.

***

 Kolejne godziny profesorek spędził bardzo pracowicie, a mianowicie- wymyślał dla swojej podopiecznej coraz to nowe zadania. Kazał jej między innymi czyścić kociołki bez użycia magii (Sam je sobie umyj! Wiesz, jakie one są przypalone?!), poukładać alfabetycznie książki na regale obok kominka (Nie dało się ich bardziej poprzestawiać?), czytać na głos przepis na Eliksir Prieta (Fuj! Kto normalny ucina sobie palce, żeby je dodać do wywaru?!) i przygotować mu samodzielnie posiłek (Co ja jestem: skrzat domowy?!). Podczas gdy Klaudia wyzywała stan umysłowy i zdrowie psychiczne Snape'a, mężczyzna chichotał pod nosem.
 Po zjedzeniu obiadu Severus wpadł na genialny, w jego mniemaniu, pomysł. Przywołał do siebie dziewczynę i zwrócił się do niej głosem ociekającym słodyczą.
 -Jak dotąd spisałaś się bardzo dobrze, ale to były proste zadania. Teraz chciałbym, żebyś oczyściła kominek z sadzy i napaliła w nim, bo -niestety- w lochach jest zawsze zimno.
 -Ale... ja nie znam odpowiednich zaklęć- zaczęła słabo protestować.
 -Więc będziesz musiała to zrobić w mugolski sposób, prawda? To ci się przyda- dodał machnąwszy różdżką i przed kominkiem pojawiło się wiadro ze szczotkami i drewnem na opał.
 Dziewczyna bez słowa wzięła się do pracy. Była zbyt zmęczona na kłótnie z Severusem. Włożyła długą szczotkę do kominka i popchnęła. To był błąd. Po chwili z komina wystrzelił ogromny słup sadzy prosto w twarz Klaudii. Kiedy otworzyła oczy- bo tylko na ich zamknięcie starczyło czasu- jej spojrzenie padło na lusterko wiszące nad kominkiem. Cała twarz i włosy dziewczyny były czarne- jedynie białka odcinały się kolorem od jej twarzy. Gdzieś za nią rozległo się parsknięcie. To Snape niemal spadł z łóżka w napadzie śmiechu.
 Klaudia postanowiła zachować resztki godności i ugryzła się w język powstrzymując się od skierowania kwiecistej wypowiedzi pod adresem mężczyzny. Przetarła twarz i zajęła się kominkiem. Kiedy wyczyściła go z sadzy ułożyła w nim polana. Dziewczyna nie wiedziała z jakiego gatunku drzewa pochodzą, ale pachniały ładnie i delikatnie. Gdy szczapy leżały już równo ułożone Klaudia zawahała się. Klęczała chwilę na ziemi przygryzając dolną wargę.
 -Jak mam je zapalić?- Spytała w końcu.
 Snape uniósł wzrok znad książki, którą czytał.
 -Na twoim miejscu spróbowałbym zapałkami. Są w wiaderku ze szczotkami- dodał uprzedzając kolejne pytanie dziewczyny.
 -Dobra.
 Faktycznie- w wiaderku leżało pudełeczko zapałek. Było lekko wilgotne. Klaudia wyjęła je, pochyliła się nad kominkiem i spróbowała zapalić pierwszą zapałkę. Ku jej irytacji nie udało się- główka zapałki była zbyt mokra. Spróbowała jeszcze kilka razy.
 Kiedy w końcu jej się udało drzwi do pokoju Severusa otworzyły się i trzasnęły o ścianę. Dziewczyna tak się przestraszyła, że poparzyła sobie palce i wypuściła zapałkę z dłoni. Odwróciła się zaciekawiona w stronę drzwi. Na progu stał mężczyzna w poszarpanych szatach. Włosy opadały mu na oczy, a twarz wyglądała jakby jej właściciel ciągle się martwił. W dodatku była poznaczona dużą ilością blizn i zmarszczek. Tylko oczy wydawały się należeć do młodej osoby- miały intensywną barwę i przyciągały wzrok. Kiedy czarodziej- bo niewątpliwie nim był- spojrzał na klęczącą na podłodze dziewczynę Snape odzyskał głos.
 -Czego tu chcesz, Lupin?
 -Mi też miło cię widzieć Severusie- przywitał się grzecznie Remus.- Dumbledore prosił, żebym zabrał stąd Klaudię. Chciał, żeby poznała członków Zakonu, skoro od nich zależy jej bezpieczeństwo.
 -A ktoś ci powiedział, że ona chce z tobą iść? Ma ciekawsze rzeczy do roboty, niż...
 -Nie! Chętnie pójdę- przerwała mu dziewczyna wstając z klęczek i rzucając mordercze spojrzenie swojemu nauczycielowi.- Mógłby pa chwilę poczekać? Wypadałoby, żebym się przebrała- stwierdziła spoglądając na Lupina.
 -Oczywiście, że poczekam- mężczyzna uśmiechnął się odgarniając grzywkę z oczu.
 -Hmm... To ja...- wyjąkała dziewczyna i już po chwili wybiegła z pokoju.
 Wzięła szybki prysznic i umyła włosy. W swoim pokoju wyrzuciła zawartość walizki na łóżko i zaczęła ją przeglądać. W końcu zdecydowała się na czarne jeansy i fioletową bluzkę. Włosy zostawiła rozpuszczone.
 Kiedy Klaudia weszła do sypialni w kominku płonął ogień. Snape stał przy palenisku i grzał ręce, a Lupin przeglądał zawartość biblioteczki. Kiedy dziewczyna stanęła w progu głowy obu mężczyzn obróciły się w jej kierunku. Remus uśmiechnął się, a Severus skrzywił okropnie.
 -Gotowa?
 -Tak.
 -Dobrze. Podejdź tu- dodał Lupin podchodząc do kominka. Snape uciekł pod przeciwległą ścianę.- Podróżowałaś kiedyś za pomocą proszka Fiuu? Nie? Ok, to ci wytłumaczę. Bierzesz garść tego proszku i wrzucasz w ogień- gdy skoczył mówić pokazał o co mu chodziło. Płomienie w kominku zabarwiły się na szmaragdowo.- Potem wchodzisz w płomienie, bądź spokojna- nie poparzą cię, i mówisz głośno i wyraźnie "Nora". Zrozumiałaś?
 Przez chwilę panowała cisza. Klaudia wyglądała- nie do końca wiadomo dlaczego- jakby odwołano Boże Narodzenie.
 -Hmm...- tylko tyle zdołała z siebie wydusić.
 Lupin parsknął śmiechem. Dziewczyna bardzo go rozbawiła- już czuł, że się zaprzyjaźnią.
 -Wejdziemy razem- powiedział, kiedy w końcu się opanował.
 Jak powiedział tak zrobił. Chwycił dziewczynę za łokieć i poprowadził w płomienie. Tak jak wcześniej mówił ogień ich nie parzył. Wręcz przeciwnie- był zimny i łaskotał odsłoniętą skórę.
 -Złap się mnie mocno- powiedział mężczyzna. Gdy dziewczyna nie zareagowała przyciągnął ją do siebie i objął mocno, po czym powiedział głośno i wyraźnie- Nora!
 Ostatnim, co zobaczyła Klaudia nim pokój zaczął wirować, było spojrzenie Snape'a, z którego nic nie dało się wyczytać.

***

 Kiedy wirowanie ustało Klaudia straciła równowagę. Nim zdążyła się czegoś złapać upadła i rozciągnęła się jak długa na podłodze. Ktoś zaśmiała się, a kilka innych osób mu zawtórowało. Dziewczyna otworzyła oczy. Znajdowała się w przestronnej kuchni. Powietrze prawie że lśniło czystością. W powietrzu unosił się aromat czekolady i jakiś słodko pachnących kwiatów.
 -Masz zamiar podziwiać otoczenie z poziomu zero, czy może wstaniesz?- Przed Klaudią stanął wysoki, rudowłosy młodzieniec. Uśmiechał się w sposób, który charakteryzuje wszystkich rozrabiaków.
 Dziewczyna przetoczyła się na plecy, splotła dłonie i spojrzała na rudzielca.
 -Czemu nie? Macie bardzo miękką podłogę. Poza tym, z poziomu ziemi wszystko wygląda ciekawiej- odparła.
 Chłopak spojrzał na nią ze zdumieniem, po czym wybuchnął śmiechem. Gdy się opanował podał jej rękę, pomógł wstać i zaprowadził ją do stołu, przy którym siedziało już kilka osób. Klaudia usiadła na wolnym miejscu naprzeciwko Remusa. Gdy rudzielec usiadł obok dziewczyny Lupin odezwał się.
 -Cieszę się, że już usiadłaś. Chciałbym, żebyś poznała Freda i George'a- dodał wskazując na bliźniaków siedzących po jej obu stronach.- To Artur Weasley- mężczyzna z przerzedzonymi włosami skinął głową. Miał okulary i dobrotliwy wyraz twarzy.- Obok niego siedzi jego żona, Molly Weasley- Molly była tęgą kobietą z wesołymi ognikami w oczach.- To jest Tonks- kobieta z fioletowymi włosami pomachała dziewczynie.- A obok niej siedzi Kingsley i Szalonooki- mężczyzna nazwany Kingsleyem był czarnoskóry. Kiedy Klaudia na niego spojrzała uśmiechnął się szeroko błyskając białymi zębami. Szalonooki miał pokiereszowaną twarz; brakowało mu też połowy nosa, a jedno oko było... inne- duże z niebieską tęczówką, poruszało się niezależnie od drugiego.
 -Jutro przyjdzie młodsza część Zakonu, skarbie- zaświergotała pani Weasley stawiając przed Klaudią kubek gorącej czekolady.
 -Dziękuję, pani Weasley.
 -Co się właściwie takiego stało, że zamieszkałaś ze Snape'm?- Spytał Fred nachylając się do dziewczyny.
 -Greyback nas znalazł i musieliśmy uciekać- powiedziała biorąc łyk napoju.
 -Ale jak was znalazł? Skoro był z tobą Snape, to chyba potrafił...
 -Fred!- Zagrzmiała pani Weasley.- Skończ ten temat! To na pewno nie jest przyjemne roztrząsać to wszystko od nowa...
 -Nie, w porządku- przerwała jej pospiesznie Klaudia.- Nie mam nic przeciwko, żeby o tym opowiedzieć.
 I opowiedziała wszystko, co się wydarzyło, od samego początku.

_______________________________________________________________________________

Witajcie, kochani!
Oto kolejny rozdział. Mniej więcej tak samo długi jak ostatni więc wydaje mi się, że nie powinniście za bardzo narzekać ;). Nie do końca jestem zadowolona ze sceny końcowej, ale inaczej brzmiało to tylko gorzej....
Do tego rozdziału jest dedykacja :D.
Rozdział dedykuję mojemu chłopakowi. To Ty pomagasz mi pisać niektóre sceny i wymyślasz za mnie elementy, o których w ogóle bym nie pomyślała! Popychasz mnie do działania i nakłaniasz do publikowania kolejnych rozdziałów po nocach ;). Jesteś też najlepszym krytykiem- słowa krytyki ubierasz tak, że odczuwam je jako dobrą radę. Dziękuję :*.
Wam wszystkim też dziękuje. Wasze komentarze motywują mnie do pisania. Jestem Wam za to wdzięczna ;*.

Pozdrawiam i życzę kolorowych snów ;).

poniedziałek, 28 października 2013

Rozdział 10

 -Długo tam jeszcze będziesz siedzieć?! Pośpiesz się, dziewczyno! W przeciwieństwie do ciebie mam dzisiaj coś do załatwienia!
 Severus Snape stał przed drzwiami łazienki (swojej, ku ścisłości) i bębnił w nie pięścią. Klaudia już od ponad godziny siedziała zamknięta w łazience. Co ona tam robi, do cholery?! Zabił ją bazyliszek? Swoją drogą, to nie byłoby takie złe. Chociaż raczej nie ma na co liczyć. Ostatniego, o jakim słyszałem, zabił ten głupi Potter. A już tak się cieszyłem, że mam tę dziewczynę z głowy..., pomyślał z mściwą satysfakcją. Mistrz Eliksirów długo jeszcze koczował pod drzwiami, nim te w końcu się otworzyły. Ze środka buchnęły na niego kłęby ciepłej pary i przez chwilę miał biało przed oczami. Kiedy zaczął widzieć normalnie ujrzał przed sobą Klaudię w mundurku obowiązującym w Hogwarcie. Dziewczyna pod wpływem jego spojrzenia zaczęła skubać rękaw szaty.
 -Nie pasuje mi, prawda? Wiem, sama się nad tym zastanawiałam, ale...- zaczęła, ale Snape przerwał jej bezceremonialnie.
 -Ile czasu można siedzieć w łazience?- Spytał. Nie dał po sobie poznać, że ją usłyszał.- Już myślałem, że utopiłaś się w wannie. Nie, żeby mnie to martwiło- dodał ze swoim słynnym uśmiechem.- Oszczędziłabyś mi tym wielu zmartwień i kłopotów.
 I wszedł do wciąż zaparowanej łazienki pozostawiając swoją podopieczną z głupią miną na korytarzu.
 Kiedy Klaudia usłyszała szum płynącej wody postanowiła ruszyć się i pozwiedzać prywatne kwatery Snape'a. Salon i swój pokój już widziała- i to dość dokładnie, więc została jej tylko jaskinia lwa... czy też raczej: nietoperza. Powoli nacisnęła klamkę i drzwi jej nauczyciela stanęły otworem. Pokój zaskoczył dziewczynę. Spodziewała się, że będzie urządzony podobnie jak jej, z tą tylko różnicą, że będzie w nim dominować czerń i zieleń. Ale tak nie było.
 Pokój był urządzony w ciepłych odcieniach brązu, a zielony stanowił jedynie akcent kolorystyczny. Łóżko też miało kolumienki, ale było co najmniej dwa razy większe, od jej łóżka. Rama była zrobiona z jakiegoś ciemnego drewna- może hebanu? Narzuta miała zielony kolor. Po prawej stronie od wejścia stał kominek, w którym płonął ogień, dwa fotele i wysoki stolik z okrągłym blatem. W drugim rogu stała szafa z dużą ilością szuflad i drzwiczek. Ściany były koloru mlecznej czekolady. Prawie pod każdą z nich stały regały z książkami i ciężkimi woluminami. Półki sięgały aż po sufit. Tylko jedna ściana była od nich wolna. Ta naprzeciw drzwi. Stało pod nią potężne biurko, które ginęło pod stertą papierów.
 Całą podłogę pokrywał miękki, puszysty dywan w jednym z tych odcieni zieleni, których Klaudia nie potrafiła nazwać.
 Zaciekawiona dziewczyna ruszyła wzdłuż najbliższego regału, zostawiając otwarte drzwi. Wyciągnęła jedną z książek i usiadła na fotelu stojącym najbliżej kominka. Otworzyła tom i przyjrzała się stronie tytułowej. Ozdobny napis głosił: Czarodzieje i czarownice na przestrzeni dziejów. Przewinęła kilka kartek dalej i zaczęła czytać.
 Książka była ciekawa. Opowiadała o początkach magicznej społeczności, o wojnach z mugolami i problemach ówczesnych czarodziejów. Lektura wciągnęła ją tak bardzo, że nie zauważała upływu czasu. Czytała właśnie o założycielach Hogwartu, gdy chłodny głos przywrócił ją do rzeczywistości.
 -Czy ktoś ci pozwolił wejść do mojego pokoju?- Snape pojawił się nad nią nie wiadomo kiedy i teraz dyszał jej w kark.
 Klaudia oprzytomniała natychmiast, gdy tylko spojrzała w czarne tęczówki profesora. Wstała z fotela i obronnym ruchem przycisnęła książkę do piersi.
 -A więc?- Zapytał ponownie mężczyzna krzyżując ręce na piersi.- Może łaskawie wytłumaczysz mi czemu grzebiesz w moich rzeczach, co? Dumbledore kazał ci ze mną zamieszkać, ale to nie znaczy, że możesz swobodnie wchodzić do mojej sypialni! A gdybym trzymał tu coś niebezpiecznego? Mogłoby cię zeżreć! Czy ty myślisz, dziewczyno?!
 Przez całą jego płomienną przemowę podopieczna patrzyła się tępo w podłogę. Gdy skończył mówić dziewczyna spojrzała mu w oczy.
 -Przepraszam, to się więcej nie powtórzy- powiedziała cicho.
 -No ja myślę- prychnął Severus.- Teraz wyjdź i idź do salonu. Zaraz podadzą tam śniadanie.
 -A czy... czy mogłabym pożyczyć tę książkę?
 -Tak, chociaż nie wiem dlaczego się zgadzam. Tylko jej nie zjedz, nie podrzyj, nie pozaginaj rogów, nie wyrywaj kartek, nie polewaj niczym żrącym, nie jedz przy czytaniu, nie poplam okładki i stron, nie wyginaj zbyt mocno grzbietu, nie spal w kominku, nie zgub, nie utop...
 -Spokojnie- Klaudia przerwała mu tę wyliczankę z cichym chichotem.- Zrozumiałam. Będzie bezpieczna, obiecuję.
 I zanim Mistrz Eliksirów zdążył coś odpowiedzieć dziewczyny już nie było.
 Śniadanie minęło spokojnie. Obydwoje starali się być dla siebie mili i uprzejmi (czyli odzywali się tylko wtedy, kiedy musieli). Po posiłku, na który składały się naleśniki z czekoladą, owsianka, kawa i herbata, Severus wstał i spojrzał na dziewczynę z góry.
 -Muszę teraz wyjść- oznajmił.- Postaraj się nie zdemolować mi domu. Jeślibyś zgłodniała, albo czegoś potrzebowała- tu skrzywił się nieznacznie- zawołaj Dygotka. To domowy skrzat pracujący w Hogwarcie. Do czasu mojego powrotu możesz korzystać z mojego księgozbioru. ALE- wszystkie książki, jak wrócę, mają leżeć na swoich miejscach w stanie idealnym. Zrozumiałaś?
 -Tak- przytaknęła dziewczyna.
 -To dobrze- stwierdził i wyszedł.
 Klaudia odetchnęła z ulgą. Może i polubiła Seva (jak zaczęła go nazywać w myślach) ale dłuższe wytrzymanie z nim w jednym pokoju zakrawało na cud. Ciekawe, co ma takiego ważnego do zrobienia?, myślała dziewczyna rozsiadając się przed kominkiem. W trakcie czytania książek Severusa popijała czekoladę (na początku czuła się głupi wołając skrzata, ale szybko się do tego przyzwyczaiła).
 Zamykała właśnie książkę (przeczytała ją całą), gdy usłyszała jak ktoś wchodzi. Myśląc, żę to Snape, powiedziała idąc ku jego sypialni.
 -Tak, tak. Już odkładam twoją książkę. Jest w całości i nie zaznała żadnego uszczerbku na swoim papierowym zdrowiu...
 -To miło, że tak dbasz o książki, ale nie przyszedłem tu do nich.
 Klaudia podskoczyła i obejrzała się. W wejściu- zamiast Severusa- stał Albus Dumbledore. Wesołe, niebieskie oczy patrzyły na nią zza okularów-połówek.
 -Przepraszam, profesorze, ale pomyliłam pana z profesorem Snape'm.
 -Hihihi! Domyśliłem się, moja droga- powiedział siadając na jednym z foteli.
 Po chwili wahania dziewczyna usiadła na drugim. Obecność dyrektora ją onieśmielała. Mężczyzna popatrzył na nią bystro, zanim się odezwał.
 -Przez wyjątkowy przypadek zostałaś uwikłana w pewne sprawy czarodziejów. Jest mi z tego powodu niezmierni przykro, niestety czasu nie da się cofnąć. Naszym obowiązkiem- moim oraz wszystkich członków Zakonu Feniksa- jest sprawić, byś czuła się tutaj swobodnie. A przynajmniej na tyle, na ile jest to możliwe. Dlatego chciałbym ci zaproponować, o ile wyrazisz swoje zainteresowanie, poznanie naszego świata.
 Po słowach mężczyzny zapadła cisza. Klaudia myślała intensywnie nad propozycję dyrektora. Złośliwa część jej osobowości podpowiadała jej, żeby odrzucić jego propozycję. Z drugiej strony...
 -Chętnie, profesorze.
 Dumbledore uśmiechnął się.
 -Znakomicie. Jutro zajrzy do ciebie Remus i zabierze do Kwatery Głównej Zakonu Feniksa, żebyś mogła poznać niektórych jego członków- dodał wstając.- Do zobaczenia, Klaudio. Nie informuj Severusa- niech to będzie dla niego niespodzianka.
 Dyrektor wyszedł zostawiając dziewczynę samą z wrednym uśmieszkiem na ustach.

***

Oczami Snape'a

 Na Merlina! Co ona robi w tej łazience?! Siedzi tam już ponad godzinę!
 -Długo tam jeszcze będziesz siedzieć?! Pośpiesz się, dziewczyno! W przeciwieństwie do ciebie ja mam dzisiaj coś do zrobienia!

 Znudziło mu się stanie pod drzwiami, dlatego kiedy Klaudia w końcu wyszła rzucił kąśliwą uwagę, wszedł do łazienki i zamknął za sobą drzwi. I na co ci było to ukrywanie się? Trzeba było od razu iść do tego starego głupca. Przynajmniej nie musiałbym znosić teraz obecności tej dziewczyny, marudził stojąc pod prysznicem.
 Kiedy nareszcie wyszedł z łazienki (gorąca woda go uspokajała) zastał dziewczynę w swoim pokoju. Siedziała w jednym z foteli (akurat w tym, który lubił najbardziej!) i czytała grubą książkę. Była tak zaczytana, że nie zauważyła jak staje za nią. Dopiero , gdy się odezwał, zwróciła na niego uwagę.
 -Czy ktoś ci pozwolił wejść do mojego pokoju?
 Oh... Jak się ucieszył widząc przerażenie w jej oczach! To było jak napicie się Eliksiru Energetycznego- dawało takiego samego kopa. Żeby się wyładować nakrzyczał na nią i wysłał na śniadanie do salonu.
 Kiedy przyszedł Klaudia siedziała już przy śniadaniu i piła kawę. Usiadł naprzeciw niej starając się na nią nie patrzeć- nie chciał popsuć sobie tego poranka jeszcze bardziej- zajął się swoim talerzem.
 -Dobre te naleśniki. Czy ty?...- próbowała zagadnąć, ale widząc groźne spojrzenie Seva szybko zamilkła.
 Po skończonym posiłku stanął za fotelem i przybierając jedną ze swoich najmilszych (w jego mniemaniu, oczywiście) min uprzedził dziewczynę. Powiedział, że wychodzi, udzielił kilka podstawowych informacji i wyszedł łopocząc peleryną.
 Gdy wyszedł z zamku na błonia odetchnął świeżym powietrzem. Mimo, że wiosna jeszcze nie do końca nadeszła (wciąż zawzięcie walczyła z zimą o dominację) powietrze było ciepłe i przesycone zapachem krokusów i hiacyntów.
 -Merlinie! Co ja takiego zrobiłem, że zostałem pokarany towarzystwem takiej idiotki! Gorzej chyba nie mogłem trafić... Ona przebija nawet Pottera, tego głupka Weasleya i tą zarozumiałą Granger razem wziętych! Ciekawe jak długo będę musiał znosić jej towarzystwo- marudził idąc w kierunku punktu aportacyjnego.
 Kiedy był już za bramą przeniósł się w okolice jakiejś ciemnej i ponurej osady- nawet pomimo pięknego poranka. Cisza panująca dookoła sprawiała, że każdy wdech brzmiał nienaturalnie głośno, a chrząknięcie zmieniało się w wystrzał. Severus ruszył pewnym krokiem. Dobrze znał to miejsce i widać było, że ma konkretny cel. Idąc trzymał się bocznych uliczek i ścieżek.
 Niedługo potem Snape zatrzymał się przed domkiem stojącym na środku rynku. Kiedyś z pewnością był to ratusz lub inny budynek rządowy. Dziś pełnił jednak zupełnie inną funkcję, choć wciąż pomagał w sprawowaniu władzy. Budynek wyglądał na stary i zaniedbany, choć zachował ślady dawnej świetności. Kolumienki koło drzwi były rzeźbione w roślinne motywy, a same drzwi miały piękne zdobienia, które teraz były ledwo widoczne spod łuszczącej się farby.
 Severus uniósł lewą dłoń w geście pozdrowienia i przeszedł przez drzwi, jakby te były tylko iluzją. Znalazł się w przestronnym, wysoko sklepionym hallu połączonym z recepcją. Za ladą nikogo nie było, więc nie niepokojony przez nikogo zagłębił się w jednym z korytarzy. Pomieszczenia, które mijał, nosiły na sobie ślady niedawnego użytkowania. Mężczyzna mijał pokoje przerobione na kuchnie, jadalnie, i inne funkcjonalne pomieszczenia. Mistrz Eliksirów zdawał się nie zwracać na nie uwagi. Zatrzymał się dopiero przed drzwiami na końcu korytarza. Zapukał w nie i czekał.
 Po chwili drzwi otworzyły się, choć Snape wcale ich nie dotknął, ukazując wnętrze urządzone z przepychem godnym króla. Na ścianach pyszniły się ciemne boazerie, a podłogę pokrywał perski dywan z grubym włosiem. W całym pokoju pełno było szezlongów, foteli, kanap i pufów. Na środku stał długi, prostokątny stół. Jakaś postać siedziała na jego szczycie, na tle kominka, przez co nie od razu mężczyzna ją poznał.
 -Severusie- Voldemort wysyczał jego imię.- Jak miło, że zechciałeś mnie odwiedzić. Tak się bałem, że postanowiłeś mnie porzucić.
 Mrożący krew w żyłach śmiech poniósł się echem po pokoju. Nieporuszony Snape wciąż stał w drzwiach, bez żadnego wyrazu na twarzy. Znów wcielał się w rolę szpiega doskonałego i nie mógł sobie pozwolić na ukazywanie emocji.
 -Wejdź- usłyszał rozkaz, więc wykonał go posłusznie. Stanął na drugim końcu stołu i pochylił się w ukłonie.
 -Mój Panie...
 -Panie, panie- przerwał mu zimny głos, przedrzeźniając go.- Gdybym naprawdę był twoim panem nie zniknąłbyś tak nagle i nie ukrywał się tyle czasu.
 -Pozwól mi się wytłumaczyć, Panie- poprosił Severus. Widząc przyzwalające skinienie kontynuował.- Wykonywałem rozkazy Dumbledore'a. ?Ten stary głupiec zaczął podejrzewać, że nie jestem mu wierny całkowicie. Ubzdurał sobie, że wystawi mnie próbie, która pokaże po czyjej jestem stronie. Miałem się dać "zdemaskować"- zakreślił cudzysłów w powietrzu- Bellatriks, nie odpowiadać na wezwania Czarnego Pana i zaopiekować się mugolką- skrzywił się wymawiając to słowo. Po chwili ciszy mówił dalej.- Kazał mi nauczyć jej podstawowych zaklęć obronnych i uroków. Musiałem wykonywać jego polecenia, Panie. Nie mogłem sobie pozwolić na ujawnienie się...
 -Dosyć- powiedział Voldemort unosząc dłoń.- To wszystko bardzo pięknie brzmi, Severusie, ale nie wyjaśnia, dlaczego kazał pilnować ci tej dziewczyny, o szlamowatej krwi.
 -Dumbledore twierdzi, że ona jest niezwykle ważna dla Zakonu- wyjaśnił.- Powiedział, że z jej pomocą może raz na zawsze pokonać Czarnego Pana.
 Po jego słowach zapadła cisza. Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać gładził swoje wargi długim palcem, marszcząc w zamyśleniu czoło.
 -Dobrze, bardzo dobrze, że mi o tym mówisz. Czy ten wielbiciel szlam dalej Ci ufa?- Poczekał, aż Snape skinie potakująco głową i mówił dalej.- Świetnie. Chwilowo odsuwam cię od wszystkich zadań. Musisz umocnić Dumbledore'a w przekonaniu, że to jemu jesteś wierny.
 -Oczywiście, mój Panie- odpowiedział mężczyzna z ukłonem.
 -Niestety musisz zostać ukarany, Severusie- dodał z lekkim żalem wyciągając różdżkę.- Nie mógłbyś pozostać bezkarny wobec nieposłuszeństwa, które mi okazałeś nie informując mnie o planach Dumbledore'a... Crucio!
 Zaklęcie padło niespodziewanie. Mistrz Eliksirów padł na ziemię, wijąc się z bólu i krzycząc.Z całych sił jakie mu pozostały starał się utrzymać blokady wokół swoich myśli, by Czarny Pan nie wdarł się do jego umysłu.
 To wszystko przez tą kretynkę, zdołał pomyśleć, nim zemdlał z wycieńczenia.

________________________________________________________________________

Panie i Panowie- oto kolejny rozdział! :)
Przepraszam, że tak długo się nie pojawiał, ale sami wiecie, że szkoła niekoniecznie jest określana epitetem "przyjemna" ;). Rozdział po długiej przerwie, ale mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy i Wam się spodoba.
W międzyczasie napisałam już kilka "na brudno" więc nie powinno być już takiego zastoju przy publikowaniu ;).
Zapraszam do czytania i pozdrawiam serdecznie.

piątek, 4 października 2013

Przepraszam

 Witajcie!
 Przepraszam, ale nie udało mi się dzisiaj wrzucić kolejnego rozdziału :(. W tygodniu mam bardzo mało czasu na przepisywanie na komputer, więc zwykle zostawiam sobie to zadanie na piątek. Ale jakoś tak wyszło, że późno się za to zabrałam. Przepraszam...
 Rozdział 10 pojawi się za tydzień- NA PEWNO! :)
 Jako zadośćuczynienie mogę Wam zdradzić pewien zakamuflowany fakt: Severus znowu uda się na herbatkę towarzyską. :) Ktoś wie, o co mi chodzi?

 Pozdrawiam Was wszystkich i po raz kolejny przepraszam. Możecie hejtować...

sobota, 28 września 2013

Rozdział 9

 Żadne z nich nie wiedziało ile czasu siedzieli pogrążeni we własnych myślach. Znajdowali się w takim miejscu, w którym czas nie ma znaczenia- przyroda wokół nich zamarła, jakby w oczekiwaniu na to, co ma się zdarzyć. Nawet najlżejszy podmuch wiatru nie poruszał liści drzew.
 Niespodziewanie Severus poderwał głowę. Klaudia zrobiła to samo, choć nie wiedziała co takiego przykuło uwagę jej nauczyciela. Kiedy tak zastanawiała się, co mogło zaalarmować Mistrza Eliksirów, pojawił się między nimi jakiś srebrzystobiały ptak. Zwierze zwróciło głowę na Snape'a, którego twarz znów była nieprzenikniona, i... przemówił miękkim głosem.
 -Dostałem twoją wiadomość, Severusie. Udaj się do mojego gabinetu. Weź ze sobą dziewczynę; niemądrze byłoby zostawiać ją samą. Hasło to: "cukrowe pióra".
 Kiedy widmo skończyło mówić rozwiało się w mgiełkę. Ptak mówił po angielsku, do tego szybko, więc Klaudia zrozumiała tylko niektóre słowa. Spojrzała pytająco na Sevcia, który już zbierał się do drogi.
 -Masz iść ze mną- powiedział i ruszył przez gęstwinę nie czekając na nią.
 -Co to było?- Spytała podopieczna dysząc ciężko. Snape szedł szybko, nie zwracając na nią uwagi.
 -Patronus- odparł lakonicznie.
 -Od kogo?
 Zamiast odpowiedzieć Severus wymruczał dużą ilość inwektyw, wśród których często pojawiały się słowa "idiotka", "siwowłosy staruch" i "Merlinie".
 Dalszą drogę przez las pokonali w milczeniu. Starali się iść jakąkolwiek ścieżką, ale mimo to Snape musiał kilka razy pomagać Klaudii wyplątać się z kolczastych gałęzi. Na skraj lasu doszli w podartych ubraniach i z gałązkami i liśćmi we włosach. Kiedy dziewczyna rozejrzała się dokoła zachłysnęła się powietrzem.
 Przed nią roztaczały się zielone tereny, na których- niedaleko nich- stała mała chatka. Nad wszystkim górował ogromny zamek. Jego kamienne mury lśniły w świetle księżyca.
 -Rusz się, głupia dziewczyno- powiedział Severus chwytając ją za łokieć i ciągnąć w stronę zamku.- Nie jesteś tutaj, żeby podziwiać widoki. A teraz pospiesz się, chyba że chcesz spędzić noc w lesie.
 Chcąc, nie chcąc dziewczyna ruszyła za Mistrzem Eliksirów. Dopiero teraz, idąc w stronę zamku, który musiał być Hogwartem, poczuła jak bardzo jest zmęczona. Noga za nogą wlokła się za profesorkiem, który prowadził ją najpierw przez błonia, a potem po schodach wiodących do zamku.
 Gdy drzwi otworzyły się, Klaudia pomyślała, że śni. Znajdowała się w wysoko sklepionym przedsionku. Można było wejść z niego do lochów, Wielkiej Sali lub ku schodom. Snape wybrał trzecią opcję. Chwycił swoją podopieczną za nadgarstek i poprowadził ją schodami w górę. Klaudia była zbyt zajęta rozglądaniem się, by zauważyć, gdzie idą. Portrety, które mijali, machały do nich i wykrzykiwały pozdrowienia. Sevcio wydawał się być na nie głuchy i cały czas szedł nie zwracając uwagi na to, że praktycznie holował za sobą dziewczynę.
 W końcu podeszli do kamiennej chimery. Była jednym z najbrzydszych posągów, jakie Klaudia widziała.
 -Cukrowe pióra.
 Po wypowiedzeniu hasła chimera skinęła głową i odskoczyła na bok, ukazując spiralne schodki.
 -Chodź- rzucił przez ramię nauczyciel Eliksirów, po czym- bez czekania na cokolwiek- sam wszedł na schody.
 Klaudia zrobiła to samo, a w momencie, gdy postawiła na nich drugą nogę, schody ruszyły. Zatrzymały się przed drzwiami z kołatką. Severus, bez bawienia się w uprzejmości, nacisnął klamkę i wszedł do środka, a dziewczyna za nim.
 Znaleźli się teraz w okrągłym gabinecie. Na żerdzi, po lewej stronie drzwi, stał feniks Fawkes. Na ich widok zaćwierkał cicho. Naprzeciwko drzwi stało mahoniowe biurko, a na ścianie za nim wisiały portrety byłych dyrektorów Hogwartu. Niektórzy z nich spali, ale kilku przyglądało się dziewczynie- byli wyraźnie zaintrygowani. Na stoliku w rogu pokoju stały instrumenty na długich, cienkich nóżkach- niektóre z nich brzęczały, a inne wypuszczały obłoczki dymu.
 Nim dziewczyna skończyła oglądać gabinet drzwi za nimi otworzyły się. Odwróciła się i z niedowierzania otworzyła szeroko oczy. W drzwiach stał profesor Dumbledore. Miał na sobie długą,  srebrną szatę, a biała broda i włosy spływały na nią miękko. Jego niebieskie oczy patrzyły bystro znad okularów-połówek. Dyrektor zamknął za sobą drzwi i usiadł za biurkiem.
 -Dobrze cię widzieć, Severusie- zaczął przyjemnym głosem.- Martwiłem się o ciebie. Tyle czasu nie dawałeś znaku życia...
 -Daj już sobie spokój, Albusie- syknął Mistrz Eliksirów.- Nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie miłe spotkanie towarzyskie dzisiejszego dnia.
 -W takim razie słucham- powiedział dyrektor znad złączonych dłoni.
 -Co mam ci opowiedzieć?- Prychnął Snape.- Niech dziewczyna ci wszystko opowie. Ona jest wszystkiemu winna- dodał, a zachowywał się przy tym, jak nadąsany pięciolatek.
 Dumbledore uśmiechnął się lekko, po czym zwrócił się do dziewczyny.
 -Moja droga, mogłabyś opowiedzieć mi, co się dzisiaj wydarzyło?
 Klaudia, która do tej pory nie przysłuchiwała się rozmowie, bo obaj mężczyźni mówili bardzo szybko po angielsku, drgnęła gdy zobaczyła, że profesor Dumbledore i Snape patrzą na nią wyczekująco. Musiała mieć bardzo głupią minę, bo Severus uśmiechnął się radośnie i powiedział powoli i wyraźnie.
 -Niech się pani nie łudzi, dyrektorze, że ona coś zrozumie. Jej język angielski jest na takim samym poziomie, jak umiejętności Longbottoma w eliksirach- czyli żaden.
 Dziewczyna chciała mu odpyskować, ale nie zdążyła, bo Albus wstał i wciąż się uśmiechając podszedł do niej.
 -Spokojnie, nic ci nie zrobię- zapewnił stając przed nią. Gdzieś spoza jego pleców dobiegło ich prychnięcie Snape'a.
 Dumbledore zignorował go. Położył trzy palce na skroniach dziewczyny i przymknął oczy. Po chwili Klaudia poczuła, jak przez jego palce przenika w nią ciepło i rozlewa się po całym jej ciele, kłębi się w niej. Gdy dyrektor odsunął się od niej cudowne uczucie minęło. Przez chwilę mężczyzna przyglądał się jej uważnie. Usiadł za biurkiem i powiedział:
 -Moja droga, Severusie. Usiądźcie proszę.
 Klaudia wykonała polecenie i dopiero gdy siedziała naprzeciw siwowłosego starca zrozumiała co się stało.
 -Przepraszam pana, ale co pan mi zrobił?- Zapytała.
 Kiedy tylko to powiedziała nawiedziło ją niezwykłe uczucie. Wiedziała, że powiedziała to płynnie po angielsku, chociaż wcale nie wiedziała jak. Przecież jej angielski był na bardzo niskim poziomie...
 -Proste zaklęcie nauki języków. Verdenus grante*. Od tego momentu dogadasz się z każdym bez żadnych problemów.- dodał z błyskiem w oku.
 -Wiedziałeś o tym?!
 Snape, bo do niego było skierowane to pytanie, uśmiechnął się złośliwie.
 -Oczywiście, że wiedziałem. To zaklęcie jest na poziomie SUM- ów.
 -To skoro to takie proste zaklęcie, nie mogłeś go na mnie rzucić wcześniej?!- Klaudia była oburzona, ale szczęka stuknęła jej o podłogę, gdy Mistrz Eliksirów odezwał się ponownie.
 -Mogłem. Ale co by mi to dało? Tylko straciłbym świetną rozrywkę. Twoje próby dogadania się ze mną były tak zabawne, że nie chciałem odejmować sobie tej atrakcji.
 Klaudia wstała i już miała na niego wrzasnąć, gdy przerwał jej spokojny głos Dumbledore'a.
 -Proszę o spokój- poczekał aż usiądzie, po czym dodał.- Skoro już wszyscy są spokojni i zrelaksowani- tu posłał spojrzenie znad okularów Sevciowi- chciałbym usłyszeć, co takiego się dzisiaj wydarzyło.
 Dziewczyna zazgrzytała zębami i- czując na sobie kpiące spojrzenie swojego nauczyciela- zaczęła opowiadać o dzisiejszym spotkaniu z Greyback'iem. Z każdym kolejnym słowem oblicze dyrektora stawało się coraz bardziej posępne. Gdy skończyła spojrzał na dziewczynę.
 -Przykro mi, ale twój powrót do domu jest niemożliwy. Nie, daj mi dokończyć- dodał, gdy zobaczył, że dziewczyna chce mu przerwać.- Skoro Fenrir was znalazł może także wiedzieć, gdzie mieszkasz. Wracając nie będziesz bezpieczna. O swoją rodzinę nie musisz się martwić. Jeszcze dziś wyślę do nich członków Zakonu Feniksa. Zmodyfikują im pamięć w taki sposób, że nie będą cię pamiętać.
 -Ale... To gdzie ja mam się teraz podziać?- Mówiąc to głos Klaudii drżał. W jej oczach pojawiły się łzy.
 -Tu, w Hogwarcie. Trzeba będzie jednak utrzymać twój pobyt w zamku, w tajemnicy. Niewykluczone, że Voldemort ma tutaj swoich szpiegów. Severusie- dodał spoglądając na mężczyznę siedzącego koło dziewczyny.- sądzę, że Klaudia byłaby najbezpieczniejsza w twoich prywatnych komnatach....
 -CO?!
 Ten okrzyk wyrwał się z gardła Klaudii i Mistrza Eliksirów. Oboje byli zaskoczeni decyzją Dumbledore'a.
 -To co słyszeliście.
 -Ale to nie jest możliwe!- Krzyknął Snape wstając.
 -To jest możliwe i ty to wykonasz- powiedział dyrektor również się podnosząc.- Przez ciebie życie tej młodej dziewczyny legło w gruzach! Okaż choć trochę empatii!
 Były Śmierciożerca nie próbował się już kłócić. Gwałtownym ruchem odsunął krzesło i wyszedł z gabinetu.
 Klaudia spojrzała na Dumbledore'a.
 -Do widzenia, profesorze.
 -Do widzenia. Spróbujcie się nie pozabijać- dodał chichocząc pod nosem.
 Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i wyszła z pokoju.


 Mistrz Eliksirów wprowadził ją do swojego gabinetu. Było to małe, ciemne pomieszczenie. Na ścianach nie było żadnych obrazów, za to pokój pełen był regałów z książkami. Biurko stało naprzeciw drzwi i było zawalone różnymi papierami i pergaminami. W głębi pomieszczenia, za jednym z trzech kredensów, były ciemne drzwi. Snape ruszył prosto w ich kierunku i po chwili zniknął w drugim pomieszczeniu. Dziewczyna stała chwilę niezdecydowana.
 -Przyjdziesz tu z łaski swojej?- Dobiegł ją ironiczny głos jej nowego sąsiada.
 Klaudia westchnęła z rezygnacją i weszła za Severusem prosto do salonu. Pokój był urządzony skromnie, ale ze smakiem. Przy jednej ze ścian stał murowany kominek, w którym wesoło huczał ogień. Na środku pokoju leżał duży, owalny dywan w kolorze ciemnej zieleni. Stał na nim zestaw wypoczynkowy składający się z kanapy, dwóch foteli i małego stoliczka.
 -Skoczyłaś się już gapić?- Syknął były Śmierciożerca.
 -Tak- odparła Klaudia, jakby nie widziała jego morderczej miny.
 -To świetnie- rzucił drwiąco.- Na końcu tego korytarza jest łazienka- powiedział machnąwszy ręką ku drzwiom po lewej stronie.- A w tym korytarzu- dodał wskazując drzwi p prawej- jest moja sypialnia i sypialnia gościnna. Drzwi do twojego pokoju są po prawej. Tylko się nie pomyl. Nie mam ochoty wyrzucać cię z mojego pokoju, w stanie wskazującym na spożycie.
 Dziewczyna zarumieniła się mocno.
 -Nie martw się. Nie mam ochoty napastować starego nietoperza- powiedziała, po czym ulotniła się w korytarzyku prowadzącym do jej pokoju.
 Zamknęła za sobą drzwi sypialni i oparła się o nie. Centralne miejsce w pokoju stanowiło łóżko z czterema kolumienkami. W tym pokoju również stały półki z książkami. Oprócz łóżka i półek w pomieszczeniu była tylko ciemna komoda, mały stolik i fotel. Widocznie Snape lubił minimalistyczny wystrój. Musiała jednak przerwać rozmyślania, bo usłyszała jak profesorek ją woła. Z lekkim ociąganiem poszła do salonu.
 Severus siedział w fotelu, a obok niego stała mała walizka. Widząc ją powiedział:
 -Jeden z członków Zakonu przyniósł ci ubrania i parę osobistych rzeczy.
 Klaudia skinęła głową i chwyciła walizkę. Już miała odejść, gdy z jej ust wyrwało się coś, czego się nie spodziewała.
 -Przepraszam- gdy Snape spojrzał na nią unosząc wysoko brew dodała- Byłam dla ciebie niemiła, wręcz wredna i okropna. Uważałam cię za skończonego dupka, ale uratowałeś mnie dzisiaj przed Greyback'iem...
 -To przez Dumbledore'a. Wyobrażasz sobie co by powiedział, gdybym pozwolił mu się zabić?- Wtrącił.
 -... chociaż wcale nie musiałeś- kontynuowała dziewczyna, jakby jej nie przerwano.- Ja nie oczekuję, że się zaprzyjaźnimy, ale skoro mamy razem mieszkać przez bliżej nieokreślony czas, to powinniśmy się przynajmniej tolerować. Więc... zgoda?- Mówiąc to wyciągnęła dłoń do Snape'a.
 Przez chwilę panowała cisza. W końcu czarodziej wstał i spojrzał na nią z góry. Po chwili wahania podał jej rękę.
 -Zgoda. Chociaż nie oznacza to, że cię lubię. Po prostu chwilowo cie nie nienawidzę.
 Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, chwyciła walizkę i zniknęła w swoim pokoju.
 Severus patrzył chwilę, jak drzwi zamykają się za dziewczyną, po czym usiadł w fotelu i przywołał sobie szklankę Ognistej Whisky.
 -Oj, Severusie- powiedział cicho.- Starzejesz się. Pogodzić się z jakimś dzieciakiem, który ma w dodatku z tobą mieszkać? I jak tu wytrzymać bez pognębiania jej?
 Spytał sam siebie, a później pociągnął ze szklaneczki łyk bursztynowego płynu.



*Verdenus grante- zaklęcie nauki języków, mojego autorstwa. Polega ono na tym, że można się porozumieć w każdym języku świata. Mogą je rzucać tylko potężni czarodzieje (np. Snape, Dumbledore).


________________________________________________________________________________

Witajcie kochani!
Ten rozdział jest jak na razie najdłuższy ze wszystkich. Cieszycie się? Bo ja tak :).
Mam nadzieję, że dobrze mi wyszedł, ale ostateczną ocenę pozostawiam Wam.
To zaklęcie, które rzuca Dumbledore na Klaudię, też by mi się przydało ^^.

Pozdrawiam.

PS: Przygotowuję się na dwie olimpiady- z chemii i polskiego, więc nie wiem, jak będą się pojawiać rozdziały. Postaram się co tydzień, ale nie mogę tego zagwarantować.

piątek, 20 września 2013

Rozdział 8

 Niedziela, ostatni dzień ferii. Klaudia postanowiła go uczcić wychodząc gdzieś na miasto. Po szeptanej kłótni ze Snape'm- rodzice byli w domu i na pewno zorientowaliby się, że coś jest nie w porządku- ustalili, że wyjdą z domu koło szesnastej po południu, a na miejsce Severusa podstawią transmutowaną w kota torebkę.
 -Teraz pozostał ostatni problem- jak wyjść z domu?
 -Zawsze mogę na twoim miejscu zostawić magiczną kukłę- powiedział Snape nachylając się do niej i szepcząc niemal bezgłośnie.
 -Jak ona działa?
 -Normalnie. Zachowuje się jak człowiek, ale nie umie mówić i myśleć samodzielnie. Chociaż- dodał z paskudnym uśmiechem- to akurat nie stanowi problemu. Nie różnisz się niczym od takiej pustogłowej kukiełki.
 Dziewczyna już miała mu się odgryźć, ale w porę przypomniała sobie, że nie są sami w domu.
 -Bardzo zabawne! Ha! Ależ ty jesteś śmieszny, profesorku! Zrobimy tak- dodała, widząc, że mężczyzna już otwiera usta.- Przestawimy wszystkie zegarki w domu, żeby wskazywały osiemnastą. potem ja, w piżamie, pójdę do rodziców i powiem, że idę wcześniej spać, żeby się wyspać i tak dalej. Ty wyczarujesz kukłę i karzesz jej położyć się w moim łóżku i spać. A my się wymkniemy!
 Klaudia promieniowała radością i szczęściem. Mimo, że pomysł był dobry, Mistrz Eliksirów skrzywił się, jakby dopiero co zjadł kilo cytryn.
 -Może być, ale przestawianie zegarków odpada. Nie mam zamiaru latać od budzika, do budzika.
 Jak wymyślili, tak zrobili. Hela i Mateusz nieco się zdziwili, że ich córka tak szybko idzie spać, ale przyjęli tę wiadomość bez niepotrzebnych pytań. W pokoju czekał Severus, który swoją część zadania już wykonał. W łóżku spała replika dziewczyny, a kot siedział na dywanie. Odczekali chwilę, po czym wymknęli się z domu.
 Wieczór tętnił życiem. W powietrzu unosił się zapach wiosny, uliczny zgiełk i rozmowy ludzi.
 -Mam zamiar oprowadzić cię po całym mieście. Nie zwiedziłeś go nawet trochę i dziś to nadrobisz.
 -A jeśli nie chcę się z tobą włóczyć po nocy?- Zapytał Sevcio.
 -Jest dopiero popołudnie, a poza tym, to nie masz już wyboru. Zgodziłeś się pomóc mi w ukartowaniu tej scenki w domu. Siedzisz w tym po uszy.
 I nie zważając na protesty mężczyzny ruszyła w stronę parku opowiadając o mieście. Mimo, że mówiła ciekawie, to Severus jej nie słuchał. Szedł obok niej z grymasem na twarzy i czujnie rozglądał się wokoło. W pewnym momencie napotkał na spojrzenia, rzucane mu przez grupkę dziewcząt. Na brodę Merlina, przepysznie! Najpierw ta przeklęta Klaudia gada, jakby ktoś jej podał wywar z blekotu, a teraz jeszcze te cholerne dziewuchy się na mnie gapią!, myślał. Prychnął, gdy usłyszał komentarze na swój temat dobiegające właśnie z tej grupki. Klaudia przerwała swój wywód i zwróciła się do byłego Śmierciożercy.
 -Co się stało?
 -Nic się nie stało- odparł lodowatym głosem.
 -To czemu prychasz?
 -Ja nie prycham... To wszystko przez te dziewczyny!- Wybuchnął nagle.- Najpierw ty wpadasz na genialny pomysł wyjścia na spacer, a teraz jeszcze jakieś idiotki się ze mnie śmieją!
 Dziewczyna ledwo zapanowała nad uśmiechem. Wiedziała, jak bardzo Mistrz Eliksirów lubi sobie ponarzekać.
 -Daj już spokój- podopieczna przerwała jego tyradę.- Gdybyś nie wyglądał, jakbyś szedł na ścięcie, to by się na ciebie nie patrzyły. Może spróbuj się trochę... eee... uśmiechnąć?
 -Ja nie umiem się uśmiechać- odparł Snape bezbarwnym głosem.
 -To chociaż się nie krzyw.
 Nic nie powiedział, tylko wywrócił oczami.
 Wkrótce zaczęło się ściemniać. Była jeszcze zima- przynajmniej ta kalendarzowa- i noce nadchodziły szybko. Mięli już wracać do domu, kiedy Severus złapał ją za rękę i pociągnął w stronę najbliższej kawiarni. Posadził ją przy pierwszym z brzegu stoliku i sam przy nim usiadł, przysuwając swoje krzesło bliżej Klaudii. Zbyt blisko...
 Oczy dziewczyny rozszerzyły się ze zdumienia i niepokoju.
 -Ty stary zboczeńcu!- Warknęła patrząc się na Snape'a.- Co ty robisz? Odsuń się lepiej, bo jak nie...
 -Zamknij się- powiedział słodkim głosem mężczyzna uśmiechając się. Tak: UŚMIECHAŁ SIĘ!- Jeśli nie chcesz, żeby Śmierciożerca nas zauważył, to przestań gadać. I postaraj się udawać, że dobrze się czujesz w moim towarzystwie, bo oboje zginiemy.
 Mówiąc to wciąż się uśmiechał, jednak jego spojrzenie pozostało poważne. Dziewczyna przestraszyła się, bo zrozumiała, że on nie żartuje. Zamaskowała strach promiennym uśmiechem i zaczęła opowiadać o wczorajszym programie telewizyjnym. Kiedy wyrażała swoje uznanie dla głównego aktora dostrzegła kątem oka, jak koło nich przechodzi Śmierciożerca, a tak dokładnie Fenrir Greyback.
 Gdy zagrożenie minęło Severus odsunął się od dziewczyny, a uśmiech spełzł mu z twarzy. Po chwili wstał, więc ona zrobiła to samo.
 -A mówiłeś, że nie umiesz się uśmiechać?- Zagadnęła.
 -Ty kretynko! Mogłaś nas zdradzić- powiedział, puszczając jej wyznanie mimo uszu, po czym ruszył w tylko sobie znanym kierunku.- Następnym razem postaraj się uważać nad tym co robisz i mówisz, i panować nad swoją mimiką twarzy. Nie chcę, żeby ten Greyback dorwał mi się do skóry. Ty jesteś tylko małolatą, ale...
 Nie poznała jego zdania, bo gdy mężczyzna skręcił za róg ktoś złapał Klaudię w pasie jedną ręką, a drugą zacisnął na jej ustach tak, że nie mogła wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
 Mistrz Eliksirów nie zwrócił początkowo uwagi na brak odpowiedzi ze strony swojej podopiecznej. podejrzewał, że czuje się głupio. Przecież to ona prawie ich zdradziła. Dopiero, gdy przezwał ją w wyjątkowo okropny sposób- chciał sprowokować kłótnię, ponieważ buzujące w nim emocje domagały się uwolnienia- zdał sobie sprawę, że coś jest nie tak. Odwrócił się na pięcie i poczuł, jak blednie. Dziewczyny nie było.
 -Cholera- syknął wyciągając swoją różdżkę.- Homenum revelio.
 Po chwili już wiedział, gdzie jest Klaudia.
 Pewnym krokiem, trzymając różdżkę w pogotowiu, ruszył na pomoc swojej podopiecznej. W końcu stanął u wylotu małej, ciemnej uliczki.
 -No proszę, proszę. Kto to nas odwiedził?- Zakpił chrapliwy głos.
 Wtem z cienia wyłonił się Greyback. Lewą ręką obejmował Klaudię w pasie, a drugą przyciskał jej czubek różdżki do gardła. Severus przyjrzał się dokładnie dziewczynie. Wyglądała na przestraszoną i lekko poturbowaną, ale nie była pogryziona. I chwała za to Merlinowi!
 -Witaj, Fenrirze- odparł Severus głosem, który nie zdradzał żadnych emocji.- Jak widzę zdrowie dopisuje?
 -Haha! Oczywiście. A co u ciebie? Dawno żeśmy się nie widzieli, a Czarny Pan wzywał nas już kilkukrotnie...- wilkołak zwiesił groźnie głos, ale Snape nie odpowiedział.- Nie chcesz o tym mówić? A szkoda, wielka szkoda... Może mi chociaż powiesz co to za ślicznotka? Bellatriks jakoś zapomniała o niej wspomnieć- dodał nachylając się w stronę Klaudii i wąchając jej włosy.
 W oczach dziewczyny błysnęło przerażenie, gdy Fenrir przejechał nosem po jej szyi.
 -Radziłbym ci jej nie tykać- warknął Mistrz Eliksirów unosząc wyżej różdżkę.
 To był błąd.
 Greyback zaśmiał się tubalnie i mocniej ścisnął dziewczynę.
 -Trafiłem w czuły punkt, co? Ma taką śliczną szyjkę... Szkoda by było, gdyby się zmarnowała...
 Jego niewypowiedziana groźba zawisła w powietrzu. W ciszy, która zapadła, Fenrir pociągnął żółtym paznokciem po podbródku dziewczyny. Klaudia zatrzęsła się z obrzydzenia.
 Przez całą rozmowę wilkołaka z Severusem, dziewczyna starała się wyciągnąć z kieszeni różdżkę tak, żeby żaden z nich tego nie zauważył. Oboje zwracali uwagę tylko na siebie nawzajem, teraz miała szansę. Już prawie jej się udało, jeszcze tylko trochę...
 -Czarny Pan nie byłby zadowolony, gdybyś coś jej zrobił. Dziewczyna jest mi potrzebna. Ma informacje, które usiłuję z niej wydobyć- powiedział w pewnym momencie Mistrz Eliksirów.
 -Nie rozśmieszaj mnie, Snape!- Warknął Greyback.- Wiemy, dzięki Bellatriks, że nie byłeś szpiegiem tylko Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać. Czarny Pan bardzo się zawiódł, gdy o tym usłyszał, ale w końcu ma jeszcze mnie. Nigdy go nie opuszczę, ani mu się nie sprzeciwię...
 -Nie wiedziałem- przerwał mu mężczyzna z całą drwiną w głosie, na jaką było go stać.- że awansowałeś na pieska salonowego. Jak nisko musiałeś upaść, żeby...
 Ale nikt nie dowiedział się co chciał powiedzieć, bo w tej samej chwili wydarzyło się kilka rzeczy.
 Greyback wycelował różdżkę w Snape'a, który natychmiast go rozbroił. Klaudii udało się wreszcie wyjąć różdżkę. Obróciła ją i wycelowała. A ponieważ nie miała zbyt dużego pola do manewru Zaklęcie Żądlące trafiło Fenrira w jego męskość. Wilkołak zatoczył się do tyłu krzycząc głośno, a ona pobiegła do Sevcia, który chwycił ją za łokieć i teleportował się.
 Wylądowali w jakimś ciemnym lesie. Drzewa były stare i bardzo wysokie.
 Dziewczyna drgnęła, gdy z końca różdżki Severusa wyskoczyła srebrna łania i pognała przed siebie. Profesorek usiadł i poparł głowę rękami.
 -Co ty?...
 -Wysłałem wiadomość- uprzedził ją.- Teraz usiądź. Musimy poczekać.
 Klaudia usiadła naprzeciwko Mistrza eliksirów i zatopiła się w swoich myślach.


____________________________________________________________________________

Witajcie!
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba. Wymyśliłam akcję w przypływie czarnego humoru...
I- jeśli nie zauważyliście ;) - rozdział jest o wiele dłuższy! Postaram się, żeby kolejne rozdziały miały taką samą objętość, ale niczego nie obiecuję- ci, którzy piszą opowiadania wiedzą, że Wena to kapryśna przyjaciółka.
Pozdrawiam i czekam na komentarze- i te pozytywne, i te negatywne :).

sobota, 14 września 2013

Rozdział 7

 Kilka kolejnych dni minęło podobnie. Klaudia z Severusem kłócili się tak często, że weszło im to w rutynę. Oboje uważali dzień za stracony, jeśli choć raz nie zrobili sobie na złość. Noce spędzali pracowicie na ćwiczeniu zaklęć. Dziewczynie szło coraz lepiej, ale chodziła smutna. Wiedziała, że za kilka dni skończą się ferie zimowe i będzie musiała chodzić do szkoły. Sevcio w znacznym stopniu opanował już język polski. Gubił się jeszcze przy dłuższych słowach, więc ich rozmowy prowadzone były trochę po polsku, a trochę po angielsku. Klaudia nigdy nie była dobra w nauce języków obcych i nie zawsze go rozumiała. Chociaż może to i lepiej?... Nie miała ochoty słyszeć, jak Mistrz Eliksirów porównuje ją do gumochłonów.
 Snape właśnie zarządził przerwę w treningu. Teraz uczył ja zaklęć i uroków, które przydają się podczas pojedynków. Dziewczyna siedziała na ziemi i piła wodę, a mężczyzna rozcierał prawe ramię. Klaudia rzuciła na niego Zaklęcie Pełnego Porażenia Ciała, a przewracając się niefortunnie trafił na kamień.
 -Masz szczęście, że nie uderzyłem się o ten kamień głową- warczał na podopieczną.- Gdybym umarł niewątpliwie ułatwiłabyś zadanie Śmierciożercom, ale byłoby za dużo sprzątania. A pragnę zauważyć, iż nie uczyłem cię żadnych zaklęć czyszczących, więc krew z tej polanki musiałabyś umyć ręcznie. Swoją drogą, ciekawe co zrobiłabyś ze zwłokami?...- Dodał uśmiechając się kpiąco.
 -Co z Dumbledore'm?- Zapytała Klaudia wpatrując się w przestrzeń.Wyglądała, jakby jakby nie usłyszała nawet słowa z jego monologu.
 -A co ma być?- Spytał, a gdy nie odpowiedziała dodał.- O co ci chodzi?
 -Po prostu się nad czymś zastanawiałam. Mówiłeś, że Bellatriks odkryła, że jesteś podwójnym szpiegiem- Voldemortowi donosiłeś o Dumbledore, a Dumbledore'owi o poczynaniach Voldemorta. Czemu uciekłeś aż do Polski, zamiast najpierw opowiedzieć wszystko Dumbledore/owi? Ukrywałeś się na wsi i nadal nie skontaktowałeś się z dyrektorem Hogwartu. A teraz... teraz też się ukrywasz, a on nadal o niczym nie wie. Prawda?
 W miarę jak dziewczyna mówiła twarz Snape'a najpierw zzieleniała, a potem zbladła tak bardzo, że przypominała posąg. Gdy padły ostatnie słowa były Śmierciożerca zamknął oczy i zacisnął dłonie w pięści. Cisza przeciągała się nieznośnie.
 -To nie takie proste, jak ci się wydaje- mruknął nieoczekiwanie mężczyzna.- Albusa i mnie poróżniło zbyt wiele spraw. Przestaliśmy się zgadzać w najważniejszych kwestiach. W pewnym momencie zarzucił mi, że wolę pracować dla Czarnego Pana- służyć złu, nie dobru. To... to była kropla, która przelała czarę- powiedział otwierając oczy.
 -Ale co ci zaszkodzi spróbować z nim porozmawiać?- Klaudia ostrożnie dobierała słowa.- Nie mówię, ze masz się przed nim płaszczyć i przepraszać go za to, że cię... eee... poniosło w pewnych sprawach- chociaż z tego co mówisz on też powinien cię przeprosić. Może spróbuj mu najpierw opowiedzieć to, co się wydarzyło od waszego ostatniego spotkania?...
 Jej słowa zawisły w powietrzu jak mgła.
 -Kim ty jesteś- zaczął zwodniczo miłym tonem.- żeby mi mówić co mam robić? Nie potrzebuję niańki! Jestem dorosłym czarodziejem, który potrafi sam o siebie zadbać!!- Ryknął.
 -Naprawdę?!- Klaudia zerwała się na równe nogi.- Gdybyś był dorosły nie obrażałbyś się na wszystkich naokoło, jak pięciolatek! Jesteś po prostu starym bałwanem, który...
 -Radziłbym uważać na słowa- warknął Snape jadowicie zbliżając się do dziewczyny.- Nie pozwolę, żeby jakaś smarkula nie obrażała. Będziesz mieć poważne kłopoty, jeśli jeszcze raz się tak do mnie odezwiesz.
 -Nie wiem, czy pamiętasz, ale to nie jest Hogwart, więc nie dostanę szlabanu. A ciebie się nie boję!
 -Nie? A powinnaś- dodał. W miarę jak mówił, jego głos coraz bardziej kipiał wściekłością.- Torturowałem ludzi, wciąż to robię, a wielu z nich potem zginęło. Z mojej ręki!! Wśród nich byli starcy, kobiety i dzieci! A teraz mam wielką ochotę zrobić to samo z tobą! I nawet nie próbuj mówić, że się zmieniłem przez te wszystkie lata służby u tego głupiego starca, Dumbledore'a!
 -Jesteś po prostu starym, skretyniałym dupkiem!
 -A ty krótkowzroczną idiotką!
 -Osioł!
 -Kretynka!
 Jeszcze przez jakiś czas obrzucali się nawzajem wyzwiskami, aż w końcu oboje ochrypli. Łypiąc na siebie spode łba opuścili polankę i ruszyli do domu. Severus mruczał pod nosem liczne wiązanki po łacinie zaadresowane do Klaudii.
 Dziewczyna już miała odpłynąć w krainę snów, gdy zamajaczył nad nią wysoki cień. Niechętnie spojrzała w górę, dobrze wiedząc kogo tam ujrzy. Nie pomyliła się. Para czarnych oczu patrząca na nią z góry niewątpliwie należała do Severusa Snape'a.
 -Czego?- Spytała niegrzecznie. Chciała spać, a on jej przeszkadzał.
 -Od tej pory masz nosić ze sobą różdżkę. Wszędzie. Poplecznicy Czarnego Pana nie próżnują.
 I nie dodając nic więcej wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.


_______________________________________________________________________________

Witajcie kochani!
To nowy rozdzialik- jest krótki, bo weny nie ma (wyjechała na Hawaje. Wiem, bo wysłała piękną pocztówkę). W tym rozdziale Snape pokazuje trochę co kryje się za jego maską chłodu i opanowania.
Następne rozdziały będą dłuższe xD.

Pozdrawiam.

piątek, 6 września 2013

Rozdział 6

 Tej samej nocy ćwiczyli jeszcze kilka zaklęć, takich jak Nox, Accio Expelliarmus. Jak na pierwszy raz Klaudii szło nadspodziewanie sprawnie. Każde kolejne zaklęcie opanowywała z coraz większą łatwością. Nawet Severus Snape, który przyglądał się wielu pokoleniom młodych czarodziejów, był zdziwiony, ale starał się tego nie ukazywać, przybierając swoją zwykłą maskę wrednego nauczyciela.
 Kiedy wracali do domu zaczęło już świtać. Gdy tylko weszli do mieszkania dziewczyny, bez przebierania się w piżamę, rzuciła się na łóżko. Zasnęła od razu.
 Było już prawie południe, gdy Klaudia się obudziła, albo dokładniej- została obudzona. Pani Hela, która martwiła się wszystkim, była zdziwiona i zaniepokojona tym, że jej córka jeszcze nie wstała. Koło południa, gdy normalne rodziny jedzą już obiad, poszła do pokoju córki. Klaudia spała przykryta kołdrą aż po szyję. Pani Hela zbliżyła się do łóżka i potrząsnęła ramieniem dziewczyny.
 -Kochanie, wstawaj. Już południe, słyszysz?
 Dziewczyna z głuchym jęknięciem przetarła zaspane oczy. Walcząc z opadającymi powiekami patrzyła na mamę. Hela przestraszyła się ,jeszcze bardziej niż dotychczas, widząc przekrwione oczy swojego dziecka.
 -Boże, co ci się stało?!- Powiedziała patrząc na córkę, której włosy sterczały we wszystkie możliwe (a także kilka tych niemożliwych) kierunków.
 -Nic... Po prostu się nie wyspałam- wymamrotała Klaudia znów kładą głowę na poduszki i zamykając oczy.
 Pani Hela nie pozwoliła jej jednak na powrót wsunąć się w objęcia Morfeusza.
 -Wstawaj, dziecko! Ubierz się i zaraz idziemy do lekarza- zarządziła mama, po czym wyszła.
 Dziewczyna wstała z łóżka i napotkała spojrzenie kota, który stał w drzwiach. To nie jest zwykły kot, upomniała siebie. To jest Severus Snape- wredna gadzina i przerośnięty nietoperz... 
 Gdy tak patrzeli na siebie coś błysnęło w oczach zwierzaka. To była... rozbawienie, drwina?
 -Hahaha...- syknęła Klaudia jadowicie (w końcu uczyła się od Mistrza!).- Baaardzo śmieszne.
 Kot tylko przymknął oczy i opuścił pokój.
 Dziewczyna przebrała się w czyste ubranie, ujarzmiła włosy- co wcale nie było łatwe- i wyszła do kuchni zrobić sobie kawę. Już po pierwszym łyku tego niesamowitego napoju poczuła, jak wstępują w nią nowe siły.
 -Zbieraj się, idziemy do lekarza- powiedziała Hela raźnym krokiem maszerując przez kuchnię.
 -Ale przecież ja nie jestem chora!- Zaoponowała dziewczyna.
 -Jak to nie?! Spałaś całą noc, a wyglądasz jakbyś dopiero położyła się do łóżka!
 Pani Hela nie wiedziała jak blisko jest prawdy.
 -Ale to nie z powodu choroby- gorączkowo kombinowała Klaudia.- To z powodu braku... magnezu! Tak, właśnie! Wystarczy, że kupisz mi magnez i będzie dobrze.
 W końcu kobieta dała się przekonać i zamiast ciągać córkę po lekarzach, po prostu poszła do apteki.
 Koło drugiej po południu ktoś zadzwonił do pani Heli. Przez chwilę rozmawiała, a kiedy skończyła poszła do pokoju swojej najstarszej córki.
 -Daria zachorowała i ciocia Puszczyk poprosiła mnie o przypilnowanie jej synów. Natalia i Ania jadą ze mną. Ty nie musisz, widzę że ciągle jesteś słaba. Tata wróci około dziewiętnastej. Będę dzwonić.
 Jak powiedziała, tak zrobiła. Dopakowała parę rzeczy, do już i tak pełnej torebki, i wyszła z domu z młodszym rodzeństwem Klaudii. Gdy wreszcie w mieszkaniu zapanowała cisza dziewczyna odnalazła kota śpiącego na fotelu. Z szatańskim uśmiechem, którego sam Snape by się nie powstydził, zrzuciła niczego nie spodziewające się zwierzę na podłogę.
 -Pobudka, Sevciu. Mamy mało czasu, żeby kupić ci jakieś ciuszki.
 Kot fuknął na nią i już po chwili stał przed nią mężczyzna z wściekłym grymasem twarzy.
 -Nie musiałaś mnie zrzucać to bolało. I nie mów do mnie "Sevciu"- dodał groźnym głosem.
 -Miało boleć i lepiej przestań marudzić.
 -Ty...- syknął, ale nie dane mu było dokończyć.
 -Zamknij się. Mam tylko 150 zł., ale powinno wystarczyć- dodała spokojnie.- Masz cos pod tą szatą?- Zwróciła się do Severusa.
 -Nie powinno cię to interesować!- Zagrzmiał.
 -Jasne... I tak wiem, że jajek już nie masz. Miałam na myśli ubranie. Masz jakieś?
 Mistrz Eliksirów zmrużył groźnie oczy i podwinął górną wargę ukazując pożółkłe zęby. Wyglądał jak pies, który zamierza kogoś pogryźć.
 -Uważaj na to co mówisz, bo...
 -Bo co?!- Klaudia ponownie przerwała mu bezczelnie.- Odejmiesz mi punkty? Sorry stary, ale nie jesteśmy w Hogwarcie!
 Przez chwilę mierzyli się wzrokiem. Gdyby spojrzenia mogły zabijać, oboje dawno by nie żyli. W końcu Sevcio zaklął i ściągnął z siebie szatę czarodzieja. Pod spodem miał czarne jeansy i czarną koszulę zapinaną aż pod szyję.
 -Mogło być gorzej- skomentowała dziewczyna.- A teraz rusz się. Mamy mało czasu i sporo sklepów do obskoczenia.
 I nie czekając na niego opuściła dom.
 Snape klnąc siarczyście pod nosem ruszył za nią. Co za wredna smarkula! Jak ona się do niego odnosi?! Ohh... Jeszcze jej za to odpłacę. Będzie żałować, że tak sobie ze mnie kpi!, myślał.
 Po drodze do sklepów nie rozmawiali ze sobą. Klaudia prowadziła, bo były Śmierciożerca nie znał jeszcze miasta.
 Severus, od jakiegoś czasu, był w podejrzanie dobrym humorze. Szedł uśmiechając się lekko pod nosem. A że był to jeden z jego iście diabelskich uśmiechów, dziewczyna zaniepokoiła się lekko.
 -O czym myślisz?- Spytała w końcu.
 -Zastanawiam się- syknął z radością Severus.- czy nie otruć cię za to, jak mnie potraktowałaś. A może zmienię kolor twojej skóry na niebieski, albo transmutuję w coś mądrzejszego? Bo, jak widać, brakuje ci kilku szarych komórek odpowiadających za zdolność myślenia.
 Oczy dziewczyny zaiskrzyły się od złości. Snape dopiekł jej do żywego tym, jakże uroczym komentarzem, i teraz rozkoszował się tą nienawiścią, która buchała z dziewczyny, jak para z czajnika.
 Nie zdążyła jednak odpowiedzieć, bo właśnie weszli do sklepu. Po krótkiej rozmowie z ekspedientką skierowali się do odpowiedniego działu. Klaudia wybrała trochę ubrań (były różnokolorowe, a nie w jednym- ulubionym czarnym Mistrza Eliksirów), wcisnęła je oniemiałemu Severusowi i wprowadziła do przymierzalni.
 -Masz przymierzyć wszystko po kolei i pokazać mi się- powiedziała i zaciągnęła zasłonkę.
 Szło im mozolnie. Snape jakby specjalnie zwlekał z wyjściem z przymierzalni. Kiedy w końcu wyszli ze sklepu torby mężczyzny były pełne koszulek, spodni, bluz i bielizny (A po cholerę masz mi kupować nowe majtki?! Stare ci się nie podobają?).
 W domu dziewczyna upchnęła to wszystko w swojej szafie wyciągając wcześniej jeansy, niebieską koszulkę i bieliznę. Podała te rzeczy Sevciowi.
 -Idź się wykąpać. Trafisz do łazienki. Przy okazji umyj włosy- szampon stoi na pralce.
 -Nie będziesz mi rozkazywać!- Krzyknął mężczyzna patrząc na nią ze złością.
 -Dobrze, nie musisz się kąpać. Jeśli wolisz śmierdzieć i zarastać brudem...
 Nie dokończyła, bo przerwało jej głośne trzaśnięcie drzwi łazienkowych. Po chwili słychać było szum wody.
 Gdy Snape był już czysty, pachnący i ubrany wysuszył mokre włosy. Stanął przed zaparowanym lustrem, żeby obejrzeć efekt końcowy.
 -Na gacie Merlina!- Krzyknął przyglądając się swojemu odbiciu.
 Klaudia niepokoił trochę fakt, że Severus tyle czasu spędza w łazience. Może nie umie używać szamponu?, pomyślała z uśmiechem. Zawsze miał przecież tłuste włosy... Gdy usłyszała jego krzyk podskoczyła do góry. Czemu on się tak drze?! Kiedy drzwi łazienki otworzyły się, pobiegła tam.
 -Co się?!...- Zaczęła, ale nie skończyła, bo Severus właśnie wyszedł z zaparowanej łazienki.
 Dziewczynę najpierw zamurowało, a potem zaczęła się śmiać. Śmiała się tak bardzo, że nie mogła ustać i przewróciła się na podłogę. Gdy już się prawie uspokoiła wystarczyło jedno spojrzenie na Sevcia, żeby znowu z jej oczu popłynęły łzy śmiechu.
 Z czego się śmiała?
 Z Mistrza Eliksirów, bo jego włosy po umyciu wyglądały nie tylko o wiele lepiej, ale także zrobiły się... puszyste!

__________________________________________________________________________

Witajcie!
Jak tam pierwszy tydzień szkoły? U mnie okropnie :/. Okazało się, żę 3 klasa gimnazjum, to nie przelewki. A u Was?
Ten rozdział dedykuję wszystkim trzecio- gimnazjalistom- żeby wytrwali do końca roku ;*.

Pozdrawiam..